czwartek, 15 sierpnia 2013

raj.

kiedy byłam szczenięciem, słuchałam z uwielbieniem pana waglewskiego o pseudonimie fisz. teraz pewnie też by mi się podobał, jednakże nie mogę go wielbić ze względu na fakt, że cały mój muzyczny wachlarz ogranicza się aktualnie do fasolek i akademii pana kleksa. jest też opcja ambitna, czyli słuchowisko. miejsce w nim grzeje nieodmiennie pan kuleczka, a moja dwuipółlatka jest w stanie wysłuchać z opowiadania tyle: "opowieści pana kuleczki. zupa". potem z wiadomym sobie wdziękiem komunikuje: "mydło" i wirujemy z balonami pokrzykując raz po raz - ona: "mydło lubi zabawę, kiedy dobry muchomor", a ja: "zaraz przyjdę, tylko nakarmię zojkę". po czym porzucam balony, ale potem muszę wrócić i trzymać balony tych samych kolorów w tych samych rękach, co poprzednio, inaczej czeka mnie awantura, płacz i okrzyk: "nie tak!" oraz rzut na podłogę i ogólna rozpacz. nie muszę dodawać, że córka druga na taki stan rzeczy reaguje płaczem, bo co będzie sama cicho siedzieć. jest impreza, to się podłącza.
ale ja o fiszu chciałam. otóż pan ów śpiewał mi onegdaj przepięknie: "ja do nieba nie chcę wcale, ja niebo mam tu". i wielokrotnie zdarzyło mi się popłakać przytakując panu fiszowi, że faktycznie, taka jestem szczęśliwa, że a niech to. no tak. niebo mam tu, moje dzieci moim niebem, toż to radość i wszystko.
i znów dziś mi się wydarło z przepastnej mojej głębi, że ja mam to niebo tu i że to jest dobre.
właśnie wróciliśmy z wakacji. chciałoby się napisać wypoczęci i opaleni, ale się powstrzymam. słowo "wypoczęci" musiałam wyguglać, bo zapomniałam jego znaczenie, a "opaleni" odpada, gdyż córka starsza ma zakaz wyłażenia na słońce. a jeśli, to posmarowana najlepiej błotem i to grubo, żeby jej nic nie musnęło. na wakacjach byliśmy na prywatnej plaży rodziców przyjaciółki, co to ze zwykłego bagna, jakie każdy ma przed domem, zrobili majstersztyk w postaci jeziora, piaszczystego zejścia do wody, pomostu, łódek, kajaczków, rowerków, serfingu i innych. przyjaciółek było więcej, dzieci także. no i nie omieszkałam w upale powstrzymać się przed zejściem na tę plażę. z dziećmi. starsze dzieci wskakiwały z rozpędu i z pomostu do chłodnej wody, młodsze dzieci baraszkowały w piachu, ojcowie i dziadek łowili ryby i pływali na deskach. rozejrzałam się i powiedziałam tylko: "raj". no bo tak pomyślałam. 
traf chciał, że powiedziałam to do mamy szalonej i nad wyraz żwawej czterolatki i siedmiomiesięczniaka nieusiedzącego w miejscu dwudziestu sekund, trzymając pięciotygodniówkę przy cycu, a dwuipólatkę nasmarowaną grubo i nie mogącą wejść do wody - za rękę. wszystko w upale. siedmiomiesięczniak, w skrócie "jaś", włożony został do namiotu, z którego wychynął gryźć trawę zaraz potem, jak oblazły go dwa szczeniaki rasy doberman, które dla odmiany chciały gryźć jasia, a czterolatka, w skrócie "oliwia", nie dała się zatrzymać i skakała bez opamiętania do wody za starszymi chłopakami umiejącymi pływać. matka jedyna skleiła za pomocą potu siebie z młodszym dzieckiem, w skrócie "zoja", które usnęło jej na korpusie, próbując chusteczką na głowę zrobić jej trochę cienia, starszą zaś, w skrócie "natasza", błagała umiarkowanym krzykiem, by primo - nie właziła do wody, secundo - nie tarzała się w piachu powyżej pasa, tertio - nie bała się psów, które teraz chciały gryźć nataszę. "ja nie mogę wejść do wody, bo jestem w połogu. cieknie mi z piersi i skądinąd" - powiedziałam, "a ja nie mogę, bo mam okres" powiedziała mama jasia i oliwki, i dodała cedząc przez zęby: "raj. RAJ".
tak więc wakacje upłynęły nam pod hasłem "raj" zwieńczonym dzikim rechotem.
"ja do nieba nie chcę wcale, ja niebo mam tu" - podśpiewuję sobie teraz, ale ponieważ trochę jestem tym niebem zmęczona, to dośpiewuję: "niebo do wynajęcia. niebo z widokiem na  r a j".
i rechoczę. dobranoc.

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam od dechy do dechy. Bardzo sugestywnie opisujesz smutek. a ja w dodatku w ten sam sposób- kurde, w ten sam!!!- doświadczam melancholii. I do dupy mi się z tym żyje, nie wiem jak Tobie. Tylko nie umiem tak o tym pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja umiem chyba tylko pisać, bo na pewno nie pozbyć się ot tak tego wszystkiego...

      Usuń
  2. baj de łej- zastanawiam się nad drugim dzieckiem. Więc proszę mi tu wielbić podwójne macierzyństwo na blogu. I przysłużyć się przyrostowi naturalnemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już niedługo zacznę wielbić, jak skończę popłakiwać ;)
      póki co młodzież pachnie obłędnie! wwąchuję się i to mnie ratuje przed upadkiem :)

      Usuń