czwartek, 21 listopada 2013

twarda jestem.

zawsze miałam psa. to znaczy nie do końca zawsze, ale jak już miałam, to psa. i nie od początku, tylko dopiero na wsi. w zasadzie dwa te psy były. no i jak pozdychały, to już ich nie było. takie to u mnie "zawsze", "na pewno", "nigdy" i "onegdaj", cokolwiek miałoby to znaczyć. chodzi mi o co innego. że kotów nie lubiłam. bałam się, zdawało mi się, że czyhają na moje życie, bałam się przy kocie poruszyć, bo na pewno akurat chciałby na mnie zapolować. kilka już ładnych lat temu, postanowiliśmy nagle, że bierzemy kota. z dupy. nie, że bierzemy z dupy, tylko postanowienie takie z dupy. akurat była niedziela, schronisko zamknięte, zaczęliśmy węszyć po wszystkich swoich znajomych, kto może mieć kota do oddania. w poniedziałek pojechałam sama z kolegą, do koleżanki mamy kolegi po kota. miał być czarny, innego nie chcieliśmy. tak oto w domu znalazł się pan ruda szmata widoczny na zdjęciu powyżej. zobaczyłam go, chwyciłam i nic innego nie chciałam oglądać. bałam się go, jak pies, a raczej jak kot, serce mi naparzało, chyba bardziej niż jemu, a jak uciekł z kartonu w samochodzie, to miałam zawał, zaparowane ze strachu szyby i ten kolega, co kilka dni wcześniej miał wypadek na motorze i nie mógł się zgiąć, okazało się, że wcale taki chory nie jest, a przynajmniej ma przestać pierdolić i złapać bestię, nim mi przegryzie aortę. jakoś szczęśliwie dojechaliśmy do domu. gdyby nie charakter tego kota, już nigdy nie chciałabym tych stworzeń oglądać. ale on jest fajny. jest przytulalski, niegroźny, miły, rudy i wielki. w domu ma ksywę laluś. można go zawiązać na supeł, choć nikt nie próbował. no taki jest fajny, że postanowiliśmy za rok wziąć wreszcie czarnego kota, tak, jak chcieliśmy. okazało się, oczywiście, że u rodziców koleżanki są małe i w dodatku aż dwa czarne, więc na pewno coś wybierzemy. zerknęliśmy w ten kartonik, mąż chwycił szarego wypłosza, który wczepił się w niego jak broszka, trwało to może z pięć sekund, powiedział: "ten" i poszliśmy. pan szara eminencja, jakby był człowiekiem, to byłby dresem. z ryja, z budowy i z zachowania. wielki gnój z przepięknym pyskiem, ale z charakterem dresa. jest mniejszy i młodszy, ale od razu sobie ustawił lalusia, nie da się do niego podejść, jeśli on akurat nie ma ochoty, chodzi i wkurwia. się i mnie. na dziecko potrafi syknąć, bo przechodzi, a jemu się to nie podoba. ale z kolei jak mu się chce przytulać i głaskać, to pierwszy. dopóki nie było dzieci, to koty były dziećmi. wiadomo.
aż tu nagle.
pstryk! dziecko. bo tak się rodzą dzieci. pstryk! drugie.
koty poszły w odstawkę. trochę. nie będę głaskać ogonówek, jak nie mam czasu kichnąć, do jasnej cholery. ale dbam, czasem pogłaszczę, nakarmione są, jedzą czasem lepiej niż ja, a przynajmniej regularnie. co i tak nie przeszkadza szaremu naszczać na wycieraczkę/torbę/buty. niczego nie skreślać, naszcza następnym razem.
no i nadchodzi dzień. dzień, w którym zoja ryczy zylion godzin, bo ząbkuje. ja mam dość. czekam na nataszę, co wraca z chemii z tatą. znowu chemia co tydzień. nerwowość wyczuwalna w powietrzu. okąpałam jakoś ryczące niemowlę, zaaplikowałam co istnieje na ząbkowanie, podkarmiłam, włożyłam do łóżeczka. zrobiłam sobie chleb z ostatnim jajkiem na twardo, co było w domu, nakarmiłam koty. zojka ryczy. wyszłam na ułamek sekundy dać jej smoczek, wracam na kolację, a szary dziad żre mój chleb z moim jajkiem. w życiu się tak nie wkurwiłam. żeby jeszcze głodny był, ale nie, całą trzódkę oporządzam, a potem sama jem. a ten kutafon mi ostatnie jajko wrąbał. oczywiście rzuciłam się w pogoń, nie za jajkiem, ale za kotem, ale najpierw w krzyk, na co dzieć się rozpłakał przemocno. chwyciłam więc dziecia, który, jak się okazało, rozpiął się cały z pajaca rozwierzgawszy się uprzednio z impetem i dalejże za kotem w pogoń z dzieckiem na ręku, piorunami w oczach i przekleństwami na ustach. mówiąc najogólniej i dosyć też wulgarnie, myślałam, że skurwysyna zapierdolę. autentycznie tak pomyślałam. na szczęście gnoje są szybkie i zwinne, a ja stara, niedołężna, gruba i nie taka rącza, jak onegdaj (!), no i żeby szmatę wyrzucić z domu muszę najsampierw otworzyć drzwi na dwór, bo inaczej mi spieprza po chacie i się kompromituję w nieudolnym świńskim truchcie. dodam, że cały czas rzucam przekleństwa, a z ramion wierzga mi dzieć gołymi nogmi oraz powiewają nogawice od pajaca. w tak zwanym międzyczasie zadzwonił mąż. kiedy zapytał co tak dyszę i kiedy usłyszał w prostych, żołnierskich słowach, dosłownie w kilku wykrzyknikach, co się stało, zaczął rżeć doprowadzając mnie do furii. niemniej. kot wyjeban na dwór, dziecia teraz trza ululać, dałam więc cyc z adrenaliną w mleku, więc spać nie poszła, a ja, na głodnego, zaprzysięgłam kotowiźnie zemstę. nie chce siedzieć w ciepłym nażarty karmą za dwieście złotych, to będzie siedział w zimnym, o myszach. nieugięta jestem. koniec. niech nikt mnie nie prosi. za dużo zaszczanych rzeczy wyrzuciłam. teraz miauczy, drze ryja, drapie moskitiery i udaje, że jest miły. ale ja jestem niemiła. micha i na dwór. zapytajcie mnie za trzy miesiące co u nas.
aha. i smacznego jajka.

24 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś zajebista:)))))))))))))
    sama mam 2 kociska , rozumiem cię :)niech siedzi na wypizdowie:) a czy drugi futrzak solidarnie wyleciał z nim czy tez jest podział na dobry na sofie zły na parapecie zewnętrznym ?:)
    poprawiłaś mi humor z rańca :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak ja wszystkim mówię, że koty są niebezpieczne, to mi nikt nie wierzy!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja, mimo wszystko zatęskniłam za sierściuchem w domu. Kiedyś miałam czarno-białego, miał na imię Michał (trzyletnia siostra tak go nazwała)i żył 21 lat! Teraz mam męża, który stawia sprawę jasno:"kot albo ja". Oj, żeby się kiedyś nie zdziwił:)))
    Niestety z kar i lekcji koty żadnych wniosków nie wyciągają:)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj rozumiem Cie ja rozumiem. tez mamy kota, sztuk raz, tyle ze w mieszkaniu. kochane toto, dobre takie i przytulanskie. Tyle ze wszedobylskie biale klaki przez pol roku doprowadzaja do pasji, nawet w pielusze dzieciecia sie znajda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mniemam, jest już "nazad" w domu:))).
    Moja dziś wpadła do wanny pełnej wody i ochlapała pól podłogi, dopiero co wytartej. A kocur (czarny, a jakże) wykorzystał mój brak uwagi (skierowanej na mokrą Kicię, wycierającą się w żółty koc na łóżku) i wskoczył do otwartej szafy, na półkę z czarnymi ciuchami, zostawiając tam , wiadomo ile, swoich wszechobecnych kłaków.
    Kocham KOTY!

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja Babcia mówiła zawsze" Nie wstawaj od jedzenia aż nie skończysz".Jakby Tobie ktoś to powtarzał to nie byłoby całej akcji;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całe dzieciństwo przesiedziałam nad talerzem z zimnym jedzeniem, z tym sformułowaniem własnie. brr!

      Usuń
  8. Na pewno jest już w domu, prawda? :) PS. Też mam dwa. Dobrze, że nie więcej bo przecież nie mam więcej miejsc do spania dla kotów, tj. wózek i łóżeczko dziecia.

    OdpowiedzUsuń
  9. No nieee, wkurwiłabym się i ja. Ale, że to nie mnie się przydarzyło tzn, z kotem nie, ale z psami i owszem (są 3 sztuki, więc zawsze któreś mi coś zeżre, a czasem i zaszcza- bo starowinka moczu nie trzyma, nie jej wina, ale wkurwia, że siedzi pół dnia na podwórku, a jak do domu wejdzie to od razu leje), no ale że tym razem to nie mnie się przydarzyło, i do tego TAAAK to opisałaś, to się ubawiłam po pachy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To teraz już wiem czemu nie mogłam się wyspać w weekend u koleżanki. To przez jej kota. Też się bałam , że mi oczy wydrapie czy cuś...
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  11. tylko nie 3 miesiące! z Tobą życie nie może być nudne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, 3 miesiace daje sytuacji kot-ja ;)

      Usuń
    2. a już się przestraszyłam :P uf, mogę odetchnąć ;)

      Usuń
  12. Ja dostałam na 18ste urodziny właśnie takiego rudego kota. Do dziś nazywam go Psychicznym kotem. jest straszny, że nawet mój Labrador się go boi! A mojego domowego kota Krzysztofa gania po całym domu! Mama uważa, że on jest serdeczny ! taki serdeczny, że tylko czeka aby zadrapać, uwiesić się na nogawce spodni albo skoczyć na plecy. szczerze go nie znoszę, ale to mój urodzinowy prezent. Dobrze, że nie zabrałam go ze sobą wyprowadzając się z domu... bo podejrzewam, że oddałabym go w dobre ręce. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zwierzęta i dzieci w domu to męczące połączenie - może i możliwe, ale czy to takie świetne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiec wyjebałam kota. dobrze...?

      Usuń
    2. Może ktoś oczekiwał, że zamiast kota poleci córcia. Jak mnie brak dystansu do świata wnerwia!!!!!!!

      Usuń
  14. Tez bym tak zrobiła.. na moja strone pies przeszedl bo po przeprowadzce na wies nie chcial do domu wejsc..i mam spokoj;)))

    OdpowiedzUsuń
  15. po prostu pękłam...ze śmiechu. tak w ogóle, czytam "Cię" od wczoraj podziwiam kunszt pisarski...idę czytać dalej. pozdrawiam mocno

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie wypieprz kota na dwór nie wchodzi w grę. Jest balkon. 3piętro. 3jke dzieci mam w tym 1mc niemowlę na cycu. Wczorajsza akcja....kot naszczał na koc psa. Koc poleciał do kosza. Pies do prania. Nie wiem ile pies lezał na tym przymokrym kocu bo tym razem psa mialam ochote udusić.2 razy zlał się wczoraj i jeden raz w nocy . Tak żeby po otwarciu oczu mogła uskuteczniać fitness z mopem...Ja pierdziule jak ja cię rozumiem....I też syczę na kota jak wskakuje na blat w kuchni i dobiera się do mojego jedzenia

    OdpowiedzUsuń
  17. Rany, dziękuję. Mam kota i dziecko, po jednej sztuce, a tak okropnie nieznośni dziś, jakby całe stado. A Ty jesteś taka super, że mi poprawiłaś humor i wcale ten dzień nie jest jednak taki zły. Będę regularnie przychodzić w gości :)

    OdpowiedzUsuń
  18. kolejnego kota, tym razem kotkę, mam od początku grudnia. i dzisiaj też się wściekłam na nią straszliwie, bo na nowy, zakupiony za pożyczoną gotówkę, stół, wywaliła wazonik z różą otrzymaną na dzień kobiet, swoja drogą; serwetka przyklejona była do stołu na amen, pozalewane krzesło i książka z biblioteki, ale stołowi się chyba jednak nic nie stało. cały dzień byłyśmy z Balbiną na siebie obrażone :)

    OdpowiedzUsuń