piątek, 24 marca 2017

w czepku urodzona.

jak byłam dzieciakiem, to miałam taki chitry plan, że tata nauczy mnie pływać. tata powoził mnie w wodzie na własnych plecach, albowiem sam pływa dobrze. wprawdzie miejscówka na karku była ekscytująca, a tata śmigał delfinem powodując dodatkowo mój chichot, ale jednak chciałam umieć pływać, żeby nie okazało się to chichotem losu.

mój chitry plan postanowiłam zrealizować bystro a nonszalancko, zagadując tatę: tata, nauczysz mnie pływać? na co on, że tak. potem powiedział: zanurz głowę pod wodą i otwórz oczy, ja, że nie, a tata, że to nie. i po nauce.
i tak ze trzy lata z rzędu.

gdyby były mistrzostwa świata z dydaktyki, motywacji i zagrzewania do walki, to myślę, że tata mógłby być drugi. pierwszy byłby mój wykładowca z uczelni, który próbował nauczyć mnie dydaktyki, ale nie nadawaliśmy na jednych falach. to znaczy być może nadawaliśmy, ale aktualnie mieliśmy tsunami. i kiedy powiedziałam mu, że okej, pan mnie nie lubi, ja pana nie lubię, załatwmy to jakoś, pan doktor zwyczajnie miał ochotę mi zdzielić z liścia. jak to potem opowiadałam tacie, to powiedział, że szkoda, że mnie nie zdzielił, bo by poleciał z roboty, a ja bym zaliczyła semestr. no i chyba tata mi się tym samym wysunął na prowadzenie.

w tajemnicy przed tatą zdarzało mi się otwierać oczy pod wodą i widzieć wielką zieleń, bo woda w jeziorze zawsze była zaglutowana.

no i coś tam pływałam, żabką turystyczną, taką trochę potrąconą, co ma jedna nóżkę bardziej.

w wodzie najbardziej przeraża mnie głębia, ogrom, czarna czeluść. jak jest przejrzysta woda, to mogę ewentualnie się pomoczyć.

na studiach miałam rok basenu w ramach wuefu. rok basenu! z kolejnym psychopatą, który widząc pięćdziesiąt polonistek aż furczał, żeby ta lekcja trwała w nieskończoność. poniżał nas, no. kilka zajęć przeleżałam gołym bebzolem na kafelkach imitując ruchy takie jak przy pływaniu i brałam na klatę wszystko to, co żyje na basenowej posadzce. istne grzybobranie.
przepłynęłam jednak na koniec roku siermiężnym kraulem jedną długość basenu, dostałam czwórkę i emocjonalną zapaść.

ojciec jedyny zaś to człowiek wody. miłośnik. jakby był, to by miał zestaw mały żeglarz. raz mnie zabrał kajakiem na randkę, a raz na rower wodny, oba razy niepotrzebnie.

no ale w końcu postanowiłam, że nauczę się pływać, żeby wakacje na katamaranie nie były dla mnie życiową traumą, a przygoda życia nie polegała na przerzyganiu i przesraniu dwóch tygodni w kajucie, ale na drugim końcu świata.

no i poszłam na lekcje. 
oczywiście na początku była kwestia kostiumu. jednoczęściowego nie mogę mieć, bo mam taką figurę, że na plecy mogłabym sobie wrzucić jeszcze worek kartofli, a one jednak mają słabą pływalność. część majtkowa w jednoczęściowych robi mi z dupy cztery pośladki, a ja nie jestem z tym widokiem zżyta.

bikini fikuśnie wiązane po bokach nadaje się do ponętnego leżenia na piachu, a nie wyczynowego pływania, nawet jeśli jest to styl rozpaczliwy, jaki mam opanowany do perfekcji, ale jednak wyczynowego, bo że wlazłam do wody to już duży wyczyn.

wzięłam więc dwuczęściowy sportowy kostium, a instruktor kazał jeszcze czepek i okulary. okulary mam w domu, czepek musiałam kupić, a ponieważ okazało się, że zapomniałam z domu okularów, to trzeba je było zakupić, w związku z czym budżet na czepek drastycznie zmalał. wybrałam pomarańczowy, bo wydawało mi się, że kostium mam w takich kolorach i faktycznie, wydawało mi się. różowy z pomarańczowym komponuje się tak, że jak rzucam się na taflę wody w brodziku, to wyglądam jak wielki żarzący się wkurw. dzieci płaczą, starcy się rozsuwają. ekselent.

pomijam fakt, że często nim jestem, bo po pierwsze, depiluję się dwadzieścia minut przed basenem ze słowami "okurwa, zapomniałam", po czym pocięta na nogach, opuchnięta w okolicach bikini, czyli również pod pachą, bo my całe stanowimy okolice bikini, z wrośniętymi kłakami to tu, to tam wbiegam na basen, a to po pierwsze piecze, po drugie nie wygląda. ale jebać to. przecież przyszłam się nauczyć pływać, mam prawie czterdzieści lat, dwójkę dzieci, jak na to wszystko - spoko ciało i - co najważniejsze - trenera z wadą wzroku.

no ale ten czepek. job twoju mać pomarańczowy. dziś zobaczyłam się w lustrze. i on jest chyba jakiś nie taki. bo przecież nie ja.

on mi jakoś tak obciska ryj, uszy przykrywa, jak próbuję odsłonić uszy, to mi się zsuwa na czubek łba i ta guma wyrywa mi kłaki, a dodam, że i tak nie mam dużo.

ja mam rożne kompleksy - ciekawe i mniej, ale jakoś nigdy nie czepiałam się swojego czoła, aż do teraz. bo w tym czepku to ja muszę upychać skórę z czoła, jak cycki w staniku. niedługo będzie jakaś czepkofitterka, co będzie radziła jak upchnąć tam łeb, żeby było schludnie. ja dziś zebrałam całą skórę z czoła nad oczami i już to powodowało, że wyglądałam jak komandor ze star treka, z tym że  - mówiąc eufemistycznie - zdenerwowany. jak dołożyłam do tego okulary, to się okazało, że ta skóra z czoła robi mi daszek nad oczodołami i fajnie, bo jak idę na bicze wodne, to mi do oczu nie leci, ale niefajnie, bo kiedy - jak to ładnie określa trener - szybuję na wodzie, to się gubię, bo mi ta skóra na oczy nachodzi. taka powieka zewnętrzna, nad którą nie masz kontroli.

ja wiem, że ten czepek nie był drogi. 
ale ja też wiem, że nie kupię innego.

coraz częściej zastanawiam się nad założeniem sobie na czaszkę reklamówki z biedronki - uroda podobna, a jak nabierze powietrza, to przynajmniej - kiedy się utopię - będzie mnie zajebiście dobrze widać.

33 komentarze:

  1. Polecam czepek materiałowy. Do dziś nie mogę zrozumieć jak można wytrzymać w tych gumiakach :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to by znaczyło dodatkowe koszta. oraz brak inspiracji do pisania ;)

      Usuń
  2. uśmiałam się :) kocham Twoje teksty :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziecko śpi (oby), niemężo chrapie obok, a ja rżę po cichu, zaciskam gardło, nie wytrzymuję. Fragment z komandorem ze star trecka mnie złamał ;-) No i.. jak dobrze, że nie tylko ja mam podobne przeżycia przed basenem.. akurat przed lekcjami pływania dla niemowląt. Wrażenia wizualne mam podobne, jak siebie widzę w lustrze zza rozszalałej kluski ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja to samo...dzieciaki obok śpią a koldra podskakuje od smiania😁

      Usuń
  4. Wyzwanie na dzisiejszy wieczór:
    zalicz atak śmiechu i zrób to tak żeby:
    - nie wypluć kostki czekolady, bo ostatnia,
    - nie zsikac się, bo łazienka zajęta
    - nie obudzić małego, bo każdy wie co
    WYKONANE :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najgorzej posikanym z czekoladą na brodzie usypiać dziecko :)

      Usuń
  5. dziekuje bardzo za ten tekst - splakalam się ze smiechu - Matko Jedyna jesteś THE BEST :) w czepku czy w reklamówce!

    OdpowiedzUsuń
  6. dziekuje za ten tekst - splakalam się ze smiechu - Matko Jedyna jesteś THE BEST w czepku czy w reklamówce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Często płaczę...czasem się delikatnie uśmiecham i myślę...dziś się popłakałam!ze śmiechu...dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja akurat świetnie cię rozumiem. Jestem zatapialna pod każdym względem. Pływanie dla mnie to jakieś nieporozumienie. Choć znam takich co nauczyli się pływać z książki. Tak z książki najpierw teoria a potem chlast do wody i stosowanie w praktyce.ale jakbym i ja miała 2 m 10 to też żaden basen byłby mi nie straszny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możesz mieć 150 cm, ważne, żebyś była obła ;)

      Usuń
  9. ooo podobnie uczyłyśmy się pływać w dizeciństwie. Bardzo podobnie. W końcu zdeterminowana opanowałam tę sztukę sama, aż do papierów żeglarza jachtowego. Nietstey w mojej rodzinie jestem jedyną osobą, która nad życie kocha wodę ;-) Więc nic mi po tych papierach i miłości - nie umiałam ich zarazić ;-) Aaaaa Jędrulek kocha, ale czy popłynie kiedyś? Zobaczymy ;-) Ja nie umiem w czepku i w okularach. Nic wtedy nie widzę i też mam skórę z czoła do upchnięcia; -)Odpuściłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co drugie zdanie powinni przepisywać w leczeniu depresji....dzieki!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurde, ja za to chyba powinnam brać pieniądze! ;)

      Usuń
  11. Hala jesteś najlepsza! Dzięki za poprawę humoru na weekend :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaak - kocham nasz wiejski basen odkąd zlikwidowali przepis z obowiązkowymi czepkami ;)
    A córka moja poleca czepek materiałowy lekko podgumowany od środka - ona uwielbia pływać w czepku :D
    A powiedz mi - umiesz już pływać, czy sprawy czepkowe mają tak ogromny wpływ na naukę, że do końca kursu tak samo daleko jak na początku? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam czepek, żeby na oczy włosy nie leciały i nie przeszkadzały, no ale teraz to mi czoło na oczy leci.
      no i, wyobraź sobie, byłam na dwóch lekcjach i pływam. a jak nie pływam, to leżę w wodzie ryjem do dołu i umiem oddychać! szok.

      Usuń
    2. Suuuuper - zazdroszczę!
      Ja bardzo lubię pływać, kocham wodę, ale leżenie paszczą w wodzie mnie przerasta - woda w nosie, woda w uszach - to nie dla mnie. Ale styl relaksacyjno-nierozpaczliwy mam opanowany :)

      Usuń
  13. Muszę tutaj też skomentować, bo się uduszę!
    Przeczytałam drugi raz. I trzeci. Za każdym razem bawić mnie tak samo.
    "ja nie jestem z tym widokiem zżyta" zrobiło mi dzień! Kradnę i będę tak mówić od dziś. Przepraszam.
    Matko, Pani Magdo - ja Panią kocham. Pani jest moją idolką. W czepku. I w sieci internetowej. Ja chcę być tak trochę taka, jak Pani. Z tym cudownym poczuciem humoru, z tą siłą wewnętrzną i miłością do dzieci każdą.
    Czytam bloga od początku. Nie komentuję, bo chciałabym jakoś mądrze i fajnie, ale w głowie tylko "Ogórek, ogórek, ogórek" i heeeeej makarena.
    Ale dziś nie wytrzymałam.
    Matko Magdo - siły, zdrowia i czasu Ci życzę. I dziękuję za to, że nosisz te emocje, stawiasz i pozwalasz trochę skubnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i tyle lat czekałam na taki cudowny komentarz? proszę częściej! :)

      Usuń
    2. <3
      Ja bym może i chciała częściej, ale zwyczajnie wychodzę z założenia, że lepiej milczeć, niż pisać głupoty i komunały :)

      Usuń
  14. dziecko się pyta Mamo cio robiś? a ja się śmieję tak że mi skóra na czole faluje

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiałam się przez łzy, bo wcale nie jest mi teraz do śmiechu. Dziękuję ❤ Matko Jedyna jestes jedyna w swoim rodzaju 😊

    OdpowiedzUsuń
  16. ..całe stanowimy okolicę bikini - pomyślałam o wąsiku :D brzydko, wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm.. czepek zapewne zbyt ciasny, o rozmiar przynajmniej..Może zmienić ulokowanie zajęć, na taki basem gdzie czepki nie sa wymagane? hihi...są takie. Faktycznie jednak jestem wdzięczna za ten pomarańczowy czepek, bo powstał tekst od którego rechocze tak, ze kot podejrzliwie na mnie patrzy...
    dziękuję Matko Jedyna:)
    loonei

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam.
    Popłakałam się ze śmiechu. Dziękuję za poprawienie humoru :)
    Pozdrawiam.
    Panda

    OdpowiedzUsuń
  19. Genitalny tekst, Matkojedyna szacun za to pisanie, za to że umiesz z takim humorem i swoim stylem jedynym w swoim rodzaju nastroić mnie tak pozytywnie z rana, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem tutaj pierwszy raz i na bank nie ostatni! Szukam inspiracji i cieszę się, że trafiłam na tego bloga. To dla mnie nauczka, by być sobą tak jak robisz to Ty! Pozdrawiam serdecznie i w złych chwilach zapraszam do mnie po motywacje! :)
    http://sitkaddie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. kurcze, musze rozwazyc ten pomysl z reklamówka, bo z plywaniem tez u mnie nie za bardzo :D

    OdpowiedzUsuń