czasami niektórym może się wydawać, że przejażdżka gondolą, a właściwie, skoro gondolą, to przepłyżdżka, to jest szczyt romantyzmu. sielanka. cud, miód i orzeszki. normalnie mieszanka studencka.
wenecja wieczorem, albo nawet i w dzień, włoskie słońce, włoski gondolier, niezapocony, wew apaszce i wew koszulce w paski. gondolier pachnie, za drobną opłatą wyje serenady iście z toski, w łupinie siedzą oni i się napawają. on urodą jej, onej, rzeczonej, ona - tym błyszczącym klejnotem, którym to przyczepionym do pierścionka on jej palec zupełnie cudownie przed chwilą przyozdobił.
twarze ich muska łagodny zefirek znad ciepłego morza, kawał historii, a nade wszystko - poczucie wzajemnej zajebistości.
mogłabym i ja się kiedy na takie coś pisać, z tym że jest jedno ale. panicznie boję się wody. uciekam. sama woda nie jest aż tak straszna, jak głębokość. i mógłby mnie się stary na kawałku zawilgoconego próchna oświadczyć, nie miałby jednak gwarancji, iż moja odpowiedź byłaby czymś więcej, niż bredzeniem w malignie.
raz nawet zabrał mnie na kajak, obiecał, że będzie fajnie, ale po pięciu metrach leżałam ryjem w zatęchłej wodzie na dnie tego tworzywa, z którego się robi kajaki i tym samym ryjem wrzeszczałam żeby mnie na ten tychmiast postawił na lądzie, bo ja się boję!!! dodam do tego szuranie glonami po dnia kajaka, a z racji tej, iż ryłam facjatą po błotku, to i uszy miałam blisko. dla mnie przeżycie straszne.
chcesz mnie przyprawić o zawał, zabierz mnie na rowerek wodny - przecież tam to już się w ogóle nie ma czego złapać! jak zsiadłam z rowerka, miałam kostki pobielone i przykurcz w nadgarstkach jak mój brat, gdy przypadkowo leciał 500 kilometrów samolotem, z którego przez całą drogę przez otwarte drzwi co chwilę wyskakiwali spadochroniarze. nigdy więcej. to jest ten jakże uroczy zwrot frazeologiczny.
jak dawno temu z kabaretem dostałyśmy piękną nagrodę, a występ w telewizji był w scenografii zapierającej dech w piersiach, to założenie było takie, ze damy przypłyną fosą do zamku, wystąpią i och. i damy wystąpiły. ja zaś bordowa na mordzie biegłam za nimi i wystąpiłam zaraz obok zadyszki. szłyśmy łeb w łeb.
zadziwiającym w tej całej sytuacji wydaje się być fakt, iż posiadam umiejętności pływackie. miałam na studiach basen, a jakże. stylem rozpaczliwym dopłynęłam do czwórki na zaliczenie. dziękuję, do widzenia. to w ogóle były zadziwiające chwile - oglądać 50 polonistek w kostiumach kąpielowych, nono. odarte ze swetrów, makijaży, fryzur, garsonek i poetyckości. z kobiecością na wierzchu. z większością w szatni zapoznawałam się od nowa.
no mam respekt przed wodą. oprócz tej drobnej wady, mam jeszcze jedną przypadłość. otóż. bardzo rzadko pamiętam co mi się śni. w zasadzie nigdy. są ze dwa sny, które udało mi się w życiu zapamiętać.
tak więc kiedy kilka dni temu białe delfiny prowadziły mnie wśród granatowych, lodowatych, arktycznych wód na powierzchnię pokazując dziurę w lodzie, którą mam wypłynąć i zaczerpnąć orzeźwiającego powietrza, kiedy było mi zimno i otoczona byłam zewsząd wodą, to po przebudzeniu sprawdziłam, czy się po prostu nie posikałam do łóżka.
Puenta mnie zabiła...
OdpowiedzUsuńAle powstałam jak Chuck Norris żeby mnie nie ominęły kolejne wpisy :-D
Mam podobnie - i z wodą, i ze snami ;)
OdpowiedzUsuńCzęściej opowiadaj swoje sny, proszę, proszę, proszę!
OdpowiedzUsuńZa to przytoczę Ci fragmencik kupleciku o romansie w Wenecji wytego na koloniach z uczuciem wprost proporcjonalnym do natężenia liryzmu;
Pod gondolą, pod gondolą
złote rybki się
całują
.................
...........
..... (fragment zapomniany)
Wiatr gondolą mocno buja,
ona trzyma go za
ramię
..............................
....................
.........
... no dobra, już więcej nie pamiętam...
rany, środek musiał być naprawdę cudowny!
UsuńJeszcze trzeba zaznyczyc, ze owa romantyczna przeplyzdzka (pod warunkiem, ze ktos uznaje takie cos za romantyczne oczywiscie) nie powinna sie odbywac w sezonie. Mi bylo dane odwiedzic Wenecje w sierpniu, i na KAZDYM kanale z wyjatkiem Grande staly gondolowe korki. Codziennie. Tam bys sie nie bala, wody nie bylo wlasciwie widac :) wiec nawet jakbys wypadla, to tylko do gondoli obok, na lono japonskich lub niemieckich turystów.
OdpowiedzUsuńdoch!!! :)
UsuńŚwietny tekst, końcówka rozbawiła mnie :)
OdpowiedzUsuń:-D Też bym sprawdziła hahaha:-)
OdpowiedzUsuńA jaki jest ten drugi sen, bo pierwszym to mnie "zastrzelilas". Oh, uwielbiam Cie Ty Moja Matko Jedyna.
OdpowiedzUsuńten drugi był zwyczajnie zwyczajny. że jechałam na oklep konno po asfalcie. bolało. konia zapewne takoż.
Usuń