piątek, 16 stycznia 2015

pewnego dnia.

chcesz? opowiem ci bajeczkę. był sobie strach. ale nie taki tam zwykły strach, co to go wszyscy znali. nie, nie. ten strach był inny. owszem, miał wielkie oczy, jak wszystkie strachy. i tymi oczami przeszywał na wskroś. ale ten był inny. był strachem o dziecko, o ciebie, córeńko. 

ten strach nigdy nie kładł się spać. nawet wtedy, kiedy ja się kładłam, on czuwał. przez sen rzucał mną raz po raz, wybudzał mnie drążąc dziurę w trzewiach. otwierałam oczy, a on już wpatrywał się we mnie swoimi. ten strach nigdy nie mrugał. te swoje wielkie, potężne oczy miał suche, wszystkie łzy musiałam wypłakać za niego. kładąc cię spać musiałam go zawsze strzepnąć z ramienia, albo z drugiego ramienia. potrząsałam głową, bo lubił sobie przycupnąć i z moich barków spoglądać na ciebie. nie lubiłam, jak na ciebie spoglądał.

był gorący, jak twoje czółko, które dotykałam ustami i którego nie dotykałam termometrem. był śliski, jak smarki, które ciekły mi po twarzy, kiedy bezgłośnie próbowałam go z siebie w łazience wydalić. był klejący, jak ślina, która spływała mi z kącików skrzywionych z rozpaczy ust. okalał mnie, jak twoje rączki, kiedy lekarze zabierali mi ciebie pod narkozę. był lepki, jak pot na moich dłoniach i ostry, jak poogryzane paznokcie, kiedy czekałam na ciebie na szpitalnym korytarzu. 

był czarny jak noc, kiedy siedziałam z nim i z tobą, córeczko, na sali i biały, jak świt, kiedy siedziałam z nim i z tobą na sali. był szary, jak krople tuszu wymieszane ze łzami i siwy, jak kosmyki moich włosów, choć czasami myślałam, że jeszcze na nie nie czas.

był czerwony, jak obwódki moich oczu. jak plamki krwi, które upadły na prześcieradło. był różowy, jak piżama, w której widziałam cię zbyt często. był obcy, jak medyczne skróty i swojski, jak coś, co bardzo dobrze znasz. był długi, jak dni w szpitalu i nudny, mdły, jak ranki, południa i wieczory w izolatce.

był bezszelestny, jak ja wstająca do ciebie kilka razy w nocy i głośny, jak twój płacz z tęsknoty za domem. był kwaśny, jak mój pot, kiedy czekałam na wyniki i słodki, jak wymioty po odżywkach, byś przybrała na wadze. był gęsty, jak krew, którą dostawałaś i rzadki, jak to, co cię spotkało.

był osłabiający, aż do bólu, jak moja bezradność.

był też wielki i ciężki, jak kamień, który spadł mi z serca, kiedy okazało się, że szpik masz niezajęty.

wciąż czekam na dobry koniec tej bajki, moja słodka królewno.

18 komentarzy:

  1. Magda... Przytulam Cię mocno... A bajki kończą się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo bym chciała zrobić coś więcej niż tylko Cię czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzyni slowa i przekazu... Uwielbiam do Ciebie Matko Jedyna zagladac, uwielbiam czytac, nawet wtedy gdy lekko ponuro. Wierze goraco w to, ze ta bajka sie dla Was zakonczyc hepi endem!

    OdpowiedzUsuń
  4. and they lived happily ever after !!! :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Któregoś dnia dziewczynka, która miała dość tego, jak strach dręczy jej mamusię, stanęła na szpitalnym łóżku i kopnęła go z całej siły w zadek. - Wynocha, Strachu! - powiedziała - Nic tu po tobie. I po nas też, Mamusiu.

    I zwinęły się do domu. Bo już nie było po co siedzieć w tym szpitalu.

    Strach, wykopany gdzieś daleko za horyzont, już nie ośmielił się wrócić. Pojawiły się zamiast niego straszki, strachajła, strachulce.

    Nigdy nie odeszły. Pojawiają się zawsze tam, gdzie są matki i dzieci. Zawsze znajdą przyczyny. Czasem tak błahe, że to naprawdę maleńkie bestyjki.

    Ale to już norma. Koniec dramatycznej opowieści. Zwykłe życie.

    Tak się kończy ta bajka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czysty szpik! Jak dobrze ;) yay!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma gorszego i większego strachu niż ten o dziecko...Żebym ja tak mogła coś... Ale nie mogę nic:-( Cudowna i bardzo pozytywna informacja o szpiku! Wielkie, wielgachne to świateło:-):-D:-P

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak mi słów... Trzymajcie się i pokonajcie ten strach!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam się na tych cholernych chorobach, cokolwiek to znaczy, ten szpik, to brzmi jak światełko w tunelu. Życzę wam dużo miłości i żebyście już nie cierpieli...nigdy. Nikt nie zasługuje na takie cierpienie;/
    Piszesz tak, że wyć się chce!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam az cos napiszesz, czekam i sie niecierpliwie I sobie mysle a poczekam,pewnie jestes zajeta zyciem I czekasz az dzieci zasna....a Ty w tym czasie,okazuje sie ze walczysz,placzesz,krzyczysz,nie spisz,krwawisz,glaszczesz,przytulasz,ukrywasz,sciskasz raczki,oczy,posciel,krzeslo....I sama nie wiem czy to przez strach czy przez milosc.

    OdpowiedzUsuń
  11. ściskamy mocno, trzymamy w myślach za rękę i skaczemy do góry na wiadomość, że szpik jest wolny! Dużo odwagi życzymy, i jasnych dni bez strachu. Leoś z mamą.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda tylko że ten strach nie mija. Juz nigdy nie odejdzie. Piękne słowa, jak bardzo je rozumiem. I jak bardzo nie chciałabym ich rozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem ile to będzie dla Ciebie znaczyło, ale pomodlę się za zdrowie Twojej córeczki. Jestem z Wami myślami i sercem, cały czas

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczynki walczcie całymi dniami i nocami...wiem jakie to ciężkie, bo moja córcia też chorowała...tez pisałam bloga, to było moje katharsis :) zawsze kiedy będzie Wam ciężko i źle a strach będzie się koło Was rozsiadał, zamknijcie oczy i zobaczcie naszą pomocną dłoń, która będzie dawać wsparcie każdej sekundy, będzie gładzic po policzku, będzie ściskać mocno aż strach da za wygraną :) jesteśmy z Wami nasze waleczne serca, tworza z Waszymi mur :) ściskamy mocno ja Monika i ona Julia osóbka, która wygrała z białaczką :)

    OdpowiedzUsuń