są momenty w moim skromnym życiu z moim rozbuchanym egiem, że wydaje mi się, że ktoś mnie rozpoznał. jest taki specyficzny uśmiech, jest spojrzenie, które każe mi przygotować jakąś bystrą odpowiedź na pytanie, które jeszcze nie padło: czy pani przypadkiem, skąd ja panią mogę, ależ pani mi kogoś i tak dalej.
cud, że hamuję się z odpowiedzią zanim padnie pytanie, nie wyciągam ostentacyjnie długopisu, by podpisywać fotosy oraz że nie pozdrawiam pielgrzymów z polski. tak było i dziś.
pojechałam do miasteczka nieopodal, by zrobić przegląd w autoryzowanym salonie samochodowym. przegląd auta, dodam gwoli uściślenia, chociaż i mnie by się należało. jednak - z racji wieku i stopnia zużycia - obawiam się tego, co usłyszę i się jakoś wybrać nie mogę. raz po raz zdobędę się na pojedyncze poprawki blacharsko-lakiernicze, przystawiam sobie pieczątkę do następnego roku i jadę dalej.
w salonie zaś napotkałam tak szerokie uśmiechy i taką radość z mojego przybycia, że tylko czekać, kiedy mnie rozpoznają. nie rozpoznali. umysł z opcji "tak, tak, to ja" przeskoczył szybko na opcję "tak, tak, to ja, ale dlaczego się tak cieszycie, skoro nie wiecie, że to ja?". to była moja pierwsza wizyta w salonie. aha. na tym to polega. każdy u was jest sławny, ważny, dopieszczony. za sto pięćdziesiąt złotych zostałam dodą, madonną i natalią siwiec w jednym. jakie to... tanie.
przegląd auta trwał godzinę, postanowiłam więc pokontemplować zagadnienia socjologiczne oraz zabiegi marketingowe, jakich stałam się współudziałowcem. postanowiłam również pokontemplować widoki i przyrodę oraz popielęgnować wzgardę, jaką - nie wiedzieć czemu - wdrukowano mi dla małych miast. i po co? to jest polska be, a ja to co - polska ąę? kurwa.
w dodatku to miasteczko było ładne. szaleńczo, nieprzyzwoicie ładne. zabudowania, podwórka, uliczki, szyldy, ludzie. nie było się do czego przyczepić.
kiedy tak szłam próbując zahaczyć się o cokolwiek, kiedy dostrzegłam kwiaciarnię, w której jedyne żywe kwiaty były dla nieżywej osoby udającej się w ostatnia podróż, kiedy uśmiechałam się pod wąsem z szyldów wypisanych drżącą ręką olejną farbą na kawałku deski, wtedy moja idealnie przyciętą grzywkę rześki powiew małomiasteczkowości tak długo tłukł o czoło, na którym bezlitosna starość ryje bieg moich myśli i są one raczej w dół, aż ta moja idealna grzywka się przetłuściła.
kiedy biegłam truchtem, bo jednak w piętnaście minut nie wyrobiłam się z przejściem przez miasto (no proszę, nie jest takie małe), kiedy mijałam ludzi, którzy nie biegli, młodzież, która nie miała legginsów z sieciówki, lumpeks, w którym ubrania kosztowały tyle, ile powinny, więc spodnie 10 złotych, a koszulki 6, kiedy nawdychałam się tego świata, wbiegłam spocona do salonu, już wcale nie jak doda.
bardzo miły pan wręczył mi na koniec ciastko z napisem "dla naszych szczególnie zadowolonych klientów", co było tym bardziej miłe, bo z powodu kwoty, jaką zalecił mi zainwestować w auto, nie byłam szczególnie zadowolona.
wracając do domu zastanawiałam się co się ze mną stało, jak żyć, jak zmienić umysłowe koleiny, w których się poruszam i skąd, do cholery wziąć osiem tysięcy luzem.
i nawet betonowy król wszechświata rozłożył swoje największe na świecie ręce w geście bezradności.
nie wiem.
hmmmm...8 tys luzem....Znaczy takie calkiem niepotrzebne do tej pory, lezace saobie pod materacem, albo w bielizniarce, albo w skarpecie , albo w starym dzbanku z urwanym dziubkiem? U mnie takie zjawisko nie zaistnialo od kiedy siegne pamiecia. Nawet w wysokosci 800zl! No ...moze 80 by sie znalazlo. Ale nawet ono nie miewa luzow! No to masz problem.Zostaje poszukac mechanika, ktory niekoniecznie da firmowe czesci. Wiem, wiem! Wtedy nici z serwisu. Kurcze! I tak zle i tak nie dobrze. I jeszcze ten luz!
OdpowiedzUsuńskoro betonowy król wszechświata rozłożył bezradnie ręce, to może zadzwoń do króla tefałenu. a nuż pożyczy.
OdpowiedzUsuńo rany, najgorzej, że mam numer.
OdpowiedzUsuńa jeśli pobiegasz następnym razem po żaganiu, weź jednak długopis...nie rozpoznam, mam gadzią pamięć do Twarzy...ale postaram się brać autograf od biegającej płci żeńskiej...a nuż...:)
OdpowiedzUsuńjutro w samo południe na parkingu pod lidlem ;)
Usuńeh...no i przegapiłam...rozumiem, że - jako BardzoZnanaOsoba - dyktujesz terminy, ale...samo południe już BYŁO - ku mojemu rozczarowaniu...a pod TYM lidlem to tak co czwartek w samo południe? To może w najbliższy się uwinę...:):) Pozdrawiam i podziwiam zaocznie tymczasem...
Usuńszkoda że ja nie mieszkam w tym waszym małym miasteczku, może bym sobie z Tobą tą godzinkę pokonteplowała, bo moje ledwo żywe tiko dostało kilka dni temu taki wyrok: TO JEGO OSTATNI PRZEGLĄD. I skad tu wziac jakakolwiek sumę na nowe wozidło? nie wiem..
OdpowiedzUsuńAga z www.makeonewish.pl
Przyjedź do małomiasteczkowej Dziury mojej powszedniej. Ja Cię rozpoznam, masz jak w banku. Zwołam Co grono klaskaczy i klękaczy. Będzie z zadęciem i przytupem. Taka elyta będzie. Się ugrzejesz.
OdpowiedzUsuńA na deser pana Darka Ci zapodam, mojego Szamana Samochodu. Sprzeda Ci parę opowieści, zdradzi, gdzie w okolicy gnieżdżą się orły bieliki, bo wie.
Nie wręczy Ci rachunku. Ani ciastka. Kwotę Ci powie. Ty sama dasz napiwek.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie posty, które zamieściła Pani na blogu. Jestem pod ogromnym wrażeniem!! Opisuje Pani wszystko w taki sposób, że kiedy przymknę powieki to widzę siebie i moje dzieci w podobnych sytuacjach w przeszłości i czuję się dosłownie jakbym tam była. Gratuluję, jeśli wyda Pani książkę to z pewnością i z radością ją kupię
Pozdrawiam i nieśmiało zapraszam do mnie http://han-nyc.blog.pl/