lubię piwo. im większa goryczka, tym bardziej lubię. jak szczypie w język, w gardło, jak jest niewygodnie smaczne lubię. upicie się piwem gwarantuje ból głowy oraz często idiotyczne przyrzeczenia w stylu "nigdy więcej". lubię stać na imprezie, trzymać duże piwo, które pije się długo, które wystarcza na kilka dobrych chwil, które się sączy zimne i gazowane, które jest gwarantem pogaduch, zagaduch, żartów rzucanych mimochodem, zwierzeń, spontanicznych uścisków z kimś dawno niewidzianym. moja przyjaciółka powiedziała kiedyś, że gdyby jogurt smakował, jak piwo, to ona by się zdrowo odżywiała. mogę się rozpisywać o smaczności piwa. mogę snuć opowieść o całej otoczce, jaką ze sobą najczęściej niesie, o okolicznościach i tak dalej. nie znaczy to, że za piwem tęsknię, bo bardziej, niż piwo lubię swoje dzieci. tak więc piwa nie piłam już dobrych kilka lat nie licząc przerwy między nataszą a zoją, kiedy to po jednorazowym wyskoku na piwo okazało się, że znów jestem w ciąży, a inna moja przyjaciółka oświadczyła się łonie, a ten przyjął oświadczyny, nic z tego jednak nie wyszło, choć pierścionek wzion.
święta nie jestem, nie byłam i zapewne nigdy nie będę, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi, jak śpiewał klasyk to, co inny klasyk napisał.
poszłam niedawno do knajpy. zaprzyjaźnionej. na herbatę. też się da pogadać, uścisnąć z kimś dawno niewidzianym, pożartować. mniej odważnie i znacznie ciszej oraz w okolicach południa. ale da się.
więc dokonuję tych czynów niezwykłych, aż tu nagle. wchodzi pani. z drugą panią. pierwsza pani, o tym mi wiadomo, jest ze zjednoczonych stanów ameryki północnej. wydała się za mąż za jegomościa z polskiego miasta niewielkiego, stąd też powszechnie wiadomo, że pani jest zza oceanu. nigdy z panią nie rozmawiałam. nie zamierzałam i tym razem, jednak pani z koleżanką zamówiła i zaczęła spożywać wino i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okazały brzuch zaawansowanej ciąży pani z ameryki. stan wskazujący na współżycie. zawrzałam.
jak już wspomniałam, święta nie jestem, opinię na swój temat sprzed akapitu podtrzymuję. napiłam się alkoholu w ciąży. nieświadomie. wszak dzieci miałam nie mieć móc, a wesele ma się raz. przynajmniej ja więcej nie planuję. ale kiedy w okolicach czwartku po weselnej sobocie nadal było mi niedobrze, stwierdziłam, że kac nie może trwać tak długo. zrobiłam test, natasza była w toku. było mi źle. i mam tu na myśli nie tylko mdłości nie tyle poranne, co całodobowe. ale nie mogłam cofnąc czasu. zresztą, ileż to osób bezskutecznie robiących dzieci dostaje przykaz od lekarza: proszę jechać na urlop, proszę się napić wina, wyluzować i działać. i to działa. duży odsetek dzieci w tym kraju zrobiono zapewne na bani, albo na innych glutaminianach dla duszy.
ale co innego tłoczyć wińsko z wielkim bebzolem.
stałam i wrzałam, aż na twarzy pewnie byłam już czerwona i wiedziałam, że muszę zareagować. że inaczej nie zasnę, nie dam rady żyć i nie da mi to spokoju. podeszłam. miła byłam, bo po co miałabym być inna. "przepraszam - mówię - że przeszkadzam", a pani równie miło: "tak, w czym mogę pomóc?". jak świetnie mówi po polsku, pomyślałam, a powiedziałam: "jesteś w wysokiej ciąży, nie pij alkoholu, proszę". "its onli łan glas of łajn" od razu zapomniała polskiego pani. uśmiechnęłam się. stoję. "ale to nadal alkohol" mówię. tu dostałam opowieść, że ona wie co robi, że ma już starszego syna, że nie muszę jej mówić co ma robić i na koniec, że to jej życie.
"otóż nie" odpowiedziałam. "twoje mam w dupie. martwię się o dziecko".
obawiam się, że na przekór wytrąbiła tego wina całą butlę, nie wiem, bo odeszłam. nawet, jeśli było inaczej, to życzę jej, by wszystko uroczo dzięki ciąży wyrzygała.
Nienawidzę takich bab. Ja sama nie wiem czy bym zareagowała, wściekałabym się pewnie potem na siebie w domu i spać bym nie mogła. Podziwiam. Też muszę się tego uczyć. Reagujmy na głupotę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - Ana
Chylę czoła. Mruczałabym pod nosem ciszej badź głośniej ale do baby bym nie podeszła za pewne tak jawnie. Papieroch działa na mnie podobnie.
OdpowiedzUsuńPostawa godna podziwu, nie każdy znalazł by w sobie na tyle odwagi, żeby zareagować. Najbardziej martwi mnie jednak to, że takie kobiety rzadko biorą sobie uwagi innych do serca. Wręcz przeciwnie... Podobne sytuacje mają miejsce z papierosami, co doprowadza mnie do furii! Niemniej jednak, reagować trzeba :)
OdpowiedzUsuńmoże i rzadko, ale ja zrobiłam co uważałam. a może sie choć przez chwilę zastanowi następnym razem. a może jej chociaż po prostu zwyczajnie już nie smakowało.
UsuńGratuluję odwagi! I życzę jej sobie w takich sytuacjach. Oby jak najrzadziej.
OdpowiedzUsuńJeśli ta kobieta nie potrafi sobie odmówić wina z powodu dziecka, to mam nadzieję, że ono - kiedy już będzie na świecie - będzie jednak miało dobrą w innej postaci opiekę.
OdpowiedzUsuńNiewielu stac na kulturalne zwrocenie uwagi, wielu zadowala sie obsmarowaniem zainteresowanemu dupy. Podziwiam!
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie autobiograficzną książkę Urszuli Dudziak, gdzie opisuje ona m.in. jak w 5.m-cu ciąży wylądowała w nowojorskim szpitalu z poważnym zagrożeniem ciąży, w związku z czym przeleżała jej resztę w szpitalu, gdzie zalecono jej picie "butelkę" czerwonego wina dziennie na podtrzymanie ciąży (córka urodziła się zupełnie zdrowa i w terminie). Sama nie mogę w to uwierzyć, ale widać w Stanach to aż tak nie dziwi jak u nas. Co kraj to obyczaj. U nas nie każą ani kieliszka pod żadnym pozorem...
OdpowiedzUsuńgratuluję!!! gdyby takich kobiet jak Ty było więcej, to może każda ciężarna idiotka z obawy przed społecznym wstydem nie próbowałaby nawet powąchać kieliszka... Moje Martini Gold (edycja limitowana! ;) ) od ponad 2 lat stoi w szafce - uparcie twierdzę, że nabiera wytrawności :) a póki co - pij mleko, będziesz wielki !
OdpowiedzUsuńOł, szacun i zawstydzenie moje. Bo bym się chyba na to nie zdobyła, jedynie w domu bym gadała: a wiesz, a jedna taka, a taka owaka, no, jak można...
OdpowiedzUsuńCzyli nic. Taka ja :(.
A pijają tu w ciąży niektóre, tak jak pani powiedziała, od wielkiego dzwonu "łan glas of łajn". Tu rzeczywiście to nikogo nie szokuje... aż musiałam się zastanowić pod koniec wpisu, czemu tak negatywnie do tego jednego kielicha podchodzisz i wreszcie zaskoczyłam, że w Polsce to nie w modzie. Ale żeby nie wyszło, że te polskie Amerykanki to "chamki" ;-), to powiem, że widziałam polskie panie przy nadziei - w Polsce - też z kieliszkiem. Nie ma tak, że tylko po jednej stronie wody każdy robi jak uważa ;-) Pozdrawiam jak zawsze gorąco!
OdpowiedzUsuńach, za dużo się naoglądałam. naprzeżywałam.
Usuńpozdrawiam takoż!
:-) No... pewnie się napatrzyłaś... Taka to już ta zależność, że reagujemy na to, co osobiście uważamy za niesprawiedliwe, a za takie uważamy najczęśćiej, kiedy sami mieliśmy w jakiś sposób z tym "nieprzyjemność"... Sto lat dla córeczki! Życzę jej tego, co Ty.
UsuńJedna lampka wina na tydzień jest zalecana kobietom w ciąży ;) przy całej sympatii do Pani prowadzącej bloga, ja bym była bardzo zła, gdyby mi ktoś publicznie zwrócił uwagę na taką rzecz.
OdpowiedzUsuńalkohol nie jest zalecany w ciąży. mimo całej sympatii dla komentujacego Anonima.
Usuń