wrzuciłam na fejsbuk zdjęcie, które zrobiło mi moje dziecko i patrzę na siebie zupełnie spoza siebie.
ciało, które widzę na ekranie komputera i telefonu nie jest ciałem, które widzę na ekranie mojego samopostrzegania. ta baba w komputerze jest jakaś szczuplejsza i jakaś ładniejsza. jakaś uśmiechniętsza i jakaś szczęśliwsza i jakaś taka w ogóle promienna. i nogi ma dłuższe niż ta baba, co ją znam. albo której nie znam. czy ja jestem ta na zdjęciu, czy ja jestem ta w mojej głowie? myślę sobie: stara i brzydka. zaniedbana i z włosami nie tak. ta sukienka mi tu odstaje. a po co mi sukienka, skoro ja będę zaraz tachać czterolatkę umacniając biceps? otóż biceps mam umocniony. to teraz umocnić wiarę w siebie.
i niepotrzebnie, ale to zupełnie niepotrzebnie się a. garbię, b. nie emocjonuję opinią pośredniego pana, że ale mam sylwetkę, co ja trenuję?
najbardziej to ja trenuję nielubienie siebie łamane na zadręczanie się co ja jeszcze powinnam i czego ja jeszcze nie zrobiłam.
otóż gówno, magduniu, gówno.
jestem magdunia i choć wykręca mnie na brzmienie tego słowa, to postanawiam się umiłować. przytulać się i kochać. samą siebie. i niech mi tu rozedrgani seksualnie nie moczą się, bo ja nie o tym. przytulać się, kochać, głaskać, dawać sobie pozwolenie na obwisłe coś i trochę mniej krytycznie spojrzeć na siebie. przyjąć, że jak mąż mówi, że jest pięknie, to tak jest, jak dziecko prosi o założenie sukienki, to założyć, przytakiwać, kiedy drugie mówi "moja mama najlepsza".
zdjąć z siebie trochę sceptycyzmu, okryć się kocem i zrobić to wszystko, co by się zrobiło obcej osobie, która potrzebuje ciepła i akceptacji.
w końcu, kiedy tak patrzę na siebie, jestem sobie zupełnie obca. taka ładna, a nieszczęśliwa. przytulam się.
czego i wam życzę.
I tak Matko trzymac!!! Dzis sie rugalam na festynie, zeby nie widziec tylko, ze brzuch mi w tej kiecce odstaje i ze dziecko pierdoly kupuje. Tylko , zeby sobie powiedziec, ze super w koncu kiecke zalzylas, a dziecko niech wyda kieszonkowe jak chce. A Ty Matko, jestes ladna, zgrabna i powabna!!!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńPotrzebowałam tego. Przytulam. I matkę. I siebie
OdpowiedzUsuń<3
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDzizysss... jakie to piekne!!! dzieki Ci za to! Moja angielska kolezanka powiedziala mi kiedys: " you should look after Number One more than after anything else, and Number One is YOU"
OdpowiedzUsuńwłaśnie cała prawda :)) i jak mi syn mówi, ty jestes moja miss świata to wierzę, bo to co ja myślę, żem krzywa, z krótkimi nogami i krzywym też uśmiechem to i tak gówno w porównaniu z tym jakie my piękne i silne, tylko nam w głowie chochliki mieszają, że takie niedoskonałe by nie pozwolić się nam cieszyć swoim pięknem :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj trudna to sztuka... Uczę się (opornie mi idzie) bez negacji przyjmować komplementy M., ale głowa sama się kręci, gdy słyszę "jesteś piękna" :( A co jeśli kiedyś M. uwierzy, że to ja mam rację? Boję się.
OdpowiedzUsuńnie bój się. strach jest niepotrzebny tu.
UsuńOtóż to :)))
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńWiesz, mi też by się przydało, żebym tak na siebie spojrzała, zamiast się nielubić ;)
Przytulam :)
Pani jest piękna i zewnętrznie i wewnętrznie:) Skoro inni tak mówią, to tak musi być i już:) U mnie to jest chyba tragedia... Dwuletnia córka podbudowywuje mnie mówiąc "Mas bzydkie ocy":(
OdpowiedzUsuńdziękuję. każdy jest piękny.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAch. I uwierzyć, że mąż to tak nie tylko z grzeczności. Uwierzyć, uwierzyć, uwierzyć. I że nie z litości. A zdjęcia... cóż. Mnie nie zaskakują raczej.
OdpowiedzUsuńDobrze wyrwać chwilę, by znów tu wejść.
po prostu. uwierzyć. i już.
Usuńbądź.
Też tak mam. Codziennie rano myśle wklepując kremik za 8 zł, że chciałabym mieć usta ja Angelina, cycki jak ...........? jakaś cycata i ważyc tyle co ważę, ale mieć 10 lat mniej. :( Ale wystarczy, że któryś Potworek z mojej spółki przyjdzie i powie "Mama jesteś piękna. Czy ja tez taka będę jak urosnę... Pomóż mi założyć sukienkę z Elsą" ..... wszystko mija ;) Jednemu najukochańszemu potworkowi memu zakładam sukienkę, drugiemu najukochańszemu kupuję bilety na Linkin Park (razy dwa, bo przecież musze pilnować), trzeciemu włączam jakies kosmosy i gram z nim na PS, a najmłodszego potworka całuję w bródkę póki błogo nie zaśnie. Później puszczam 100 pralek prania, 10 zmywarek i piekę milion kurczaczych skrzydełek w miodzie ;) I mam w nosie jak wyglądam, bo Moje 4 Potworki i Potwór Stworzyciel Spółki mnie kochają ;)
OdpowiedzUsuńrodzina to jest siła :)
UsuńOoooooch. Mam tak samo jak Ty, nanana.
OdpowiedzUsuńDziekuję:-)
OdpowiedzUsuńMagdunię jeszcze zniosę, natomiast na Magdzię zgrzytam zębami i robi mi się warcząco w środku! bo jam imienniczka twoja
OdpowiedzUsuńloonei.blog.pl