czwartek, 16 stycznia 2014

co noc.

ostatnie noce, używając eufemizmu, nie były wymarzonymi. ani przespanymi. ani spokojnymi. były nadźgane płaczem, głodem, niepokojem, nerwami i gorączką. zdycham. nie sypiam. mogłabym paść na ryj, jak wczoraj, kiedy padłam nie wiedzieć kiedy w dziecięcym pokoju, na kanapie, prawdopodobnie podczas zabawy. szczęśliwie zdążyłam włożyć zoję do łóżeczka. kiedy mnie obudziła, natasza spała obok mnie. na siedząco. mogłabym paść na ryj tak co wieczór. o dwudziestej. teoretycznie. ale dzieci ostatnio zasypiają około dwudziestej pierwszej. chciałabym pobyć trochę z mężem, choć ostatnio nasze kontakty ograniczają się do tępego, przynajmniej z mojej strony, patrzenia się w swe oblicza. o tym, że chciałabym zrobić jeszcze coś dla siebie, nawet nie wspomnę. o tym, że jak się rozglądam, to mam wrażenie, że w domu przeszło tornado, nawet nie chcę pamiętać. przeprasowałam sobie wczoraj również skórę na rękach. mam ją teraz dzięki temu niepogniecioną, więc się odmłodziłam i rumianą, więc zapewne zdrową. 
jestem strzępem.
zoja albo ząbkuje, albo się buntuje przeciwko piersi i temu, że leci z niej zbyt wolno, a butelka jest za późno, więc awanturuje się bezustannie. tej nocy już wyłam. razem z dziećmi. kiedy zoja płakała na rękach ojca jedynego, matka szykowała mleko, natasza zaś się obudziła i się chciała bawić. najlepiej z zoją. zagadana zoja przestawała jeść, po czym płakała, bo była głodna, a natasza płakała, bo nie pozwalałam się jej bawić z zoją. wydawało mi się, że okiełznam je szybko i sprawnie, i że wszyscy położymy się z powrotem spać, a nie, że zajmie nam to znów półtorej godziny i to wszystko w okolicach czwartej. zoja się super rozwija - siada i raczkuje. to znaczy, że nie da się jej położyć w łóżeczku, bo ćwiczy swoje umiejętności. nie da się drzemać wziąwszy ją do dużego łóżka, bo spełza zeń. och, jak to "zeń" jest bardzo daleko od "zen".
umiejętności moich dzieci mnie zadziwiają. natasza śpi na brzuchu na wyprostowanej nodze, żeby - w razie jak się obudzi - nie tracić czasu na wstawanie. od razu jest na nogach. za to zoja zasypia z nogami w górze, żeby, jak tylko zbliżam się z kołdrą, jednym sprawnym ruchem zedrzeć ją z siebie.
naprawdę jestem zmęczona. i fizycznie, i psychicznie. 
natasza wróciła z chemii. znów gorączka, prawie wymioty, znów nie jadła, ja znów w nerwach, że nie je. a ja nie mogę odpuścić. musi jeść. nie może tracić na wadze. znowu nerwy i paranoja. moja paranoja.
smutno mi. to zdanie najczęściej słyszę od swojej starszej córki.
nie chcę go słyszeć, bo smutno mi, kiedy je słyszę.
dość narzekania.
natasza ma trzy opowieści, które trzeba jej mówić w kółko. nawet ktoś, kto wygrał mistrzostwa świata w cierpliwości, miałby zagrożoną swoją pozycję na podium. a co dopiero ja, która nawet nie przeszłam eliminacji regionalnych.
dzisiejszy poranek. w samochodzie. po tej ohydnej nocy. słyszę.
mama, opowiedz mi o zoo.
nie, nataszko. mówię. i wiem, że robię to dla naszego wspólnego dobra.
chwila ciszy poprzedza kolejne zdanie. bo kierujesz samochodem i musisz być skancerowana?

skancerowana.
to jest własnie to słowo.

16 komentarzy:

  1. Kibicuję Wam! Waszemu zdrowiu przede wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci potrafią tę kropkę nad "i" trzasnąć.
    Moje kciuki od piewszych Twych wpisów ściśnięte....

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma złotej rady na skancerowanie...Jest tylko nadzieja - dzieci dorastają .I wraz z tym zaczyna się inna odmiana skancerowania.

    http://karuzelka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam za Was rancami i nogami i jakbym mogła to bym sie w węzeł sama zacisnęła!!!!!!
    moja P jak na mnie pada czytanie bajki ZAWSZE wybierze o trzech prosiakach-wersja mega długa!i mega wnerwiająca jak sie ją czyta 268raz i jak próbuję ekspresem ją przeczytać to mi Korczak przed oczami staje z takiej ryciny jakiejś i mam taki wyrzut sumienia....:)
    Ściskammm:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem cos o tym. Młodsza córka w wigilię skończyła roczek. Starsza w lutym skończy dwa. Obie urodziłam będąc na studiach. Dzisiaj totalnie nie ogarnialam, ani dzieci, ani reszty. W domu tornado, tajfun i huragan. Wszyscy juz śpią. A ja ledwo siedze i nie wiem w co ręce włożyć. Tyle do zrobienia. Nie mówiąc o doprowadzeniu siebie do stanu normalności. Usiąść i płakać.. Ale wreszcie czuje, ze nie jestem z tym sama. Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  6. I kto by pomyślał, że większość z nas, świadomie i ochoczo kiedyś zarywała noce na imprezy (z perspektywy czasu nie wiadomo po co, bo tańczyć można też w dzień, i na trzeźwo - np. przy piosence o bąbelkowych gupikach ...) a teraz dałaby się pokroić za JEDNĄ, JEDYNĄ przespaną w całości (co by oznaczało jakieś 8h, więcej nie wymagam) noc...
    Junior zbuntował się przeciwko spaniu w łóżeczku, skoro jego zdaniem ma do dyspozycji 1,8m naszego łóżka. i wyraża to zdanie co noc, nadzwyczaj głośno...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, czytam, czytam ten blog i wracam do tego, jak ja miałam dwójkę małych dzieci, a mąż daleko w świecie. Jak ja to przetrwałam? Nie wiem, ale takich "przygód" ja ty, matkojedyna, nie pamiętam... Też rosły im zęby, też były chore, też wszędzie było ich pełno, nie miałam samochodu, mieszkałam w kawalerce. A cudnie było.

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaa, cudnie - to jest porażka, ujebanie na maxa, i kompletne rozbicie. Gdzie tu cudnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudnie będzie za kilkanaście lat...z perspektywy tych kilkunastu lat własnie:-) A na razie cóż..sa takie fajne korektory na cienie pod oczami:-)
      Uwielbiam Was:-)

      Usuń
  9. zakochalam sie w Twoim blogu a jeszcze bardziej w Twoich filmach na you t. moja cora Zoja za 2 tyg konczy 3 lata i widze ze jest podobna (z zachowania) do Twojej starszej. te same pytania slowka itd. z jednego fimu dowiedzialam sie ze czesto bywasz w centrum zdrowia dziecka to tak jak my (jestesmy po 2 operacji serca) moze sie kiedys spotkamy. miejsce na spotkanie kiepskie ale spotkanie z Toba byloby zapewne fajnym akcentem tego wszystkiego. kibicuje temu co robisz i w jaki sposob. zycze wytrwalosci (we wszystkim co robsz) zdrowia dla corki trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam, że śmiałam się jak norka czytają wpis. Do czasu. Przy najczęściej wypowiadanym przez Nataszę zdaniu zrzedła mi mina. Wiem, że dla matki chorego dziecka jedynym prawdziwym pocieszeniem jest obietnica całkowitego i rychłego wyzdrowienia. I mam nadzieję, że wkrótce takowe nastąpi. Mam też nadzieję, że wszystko przez co Natasza aktualnie przechodzi da jej siłę, aby w dorosłym życiu nie przejmować się głupotami. To ważna umiejętność, wiele ułatwia. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oderwać się nie mogę i czytam post za postem.
    U mnie podobnie. Pozdrawiam z ząbkującego frontu nocnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odzdrawiam z zębatą bestią. dwie dolne jedynki i dwójka na górze. czekam na drugą, obfotografuję i będę rechotać oraz mówić na zojkę chip i dale ;)

      Usuń