wczoraj.
wielu moich znajomych pokusiło się o liczbowe podsumowanie minionego roku. ponieważ większość z nich biega nie tylko za dziećmi, zgięta w pół, jak to ja mam we zwyczaju (nie, żebym jakaś wyjątkowo strzelista była, wręcz przeciwnie, ale dziecko mam długości niecały metr to chodzące, a nieco ponad pół metra to wyginające się we wszystkie strony jednocześnie), więc liczby były imponujące.
podliczyłam i ja.
rok dwatysiącetrzynasty 00/100 brutto.
zachorowań dzieci: sztuk jedno. ale za to niebanalne, żeby pozostać wierną liczbom, zdarza się w dwóch przypadkach na milion.
narodzin dzieci: jedno. ale za to niebanalne, owinięte pępowiną trzy razy, wyciskane z miłością i sporym wysiłkiem godzin 3 i minut 40 w obecności ojca jedynego sztuk jeden.
depresji poporodowej: jedna, krótka, tak więc nie wiem czy się liczy, ale naprawdę chciałam zdechnąć.
pobytów w szpitalu: około trzydziestu z nataszą. plus jedenaście dni przenoszenia zoi. nonono, wreszcie jest się czym pochwalić.
ohydnych kradzieży w domu: jedna. ale nie chcę o niej pamiętać. udaję więc, że zero. chociaż muzyki nie mam na czym posłuchać, dzieci nie mam czym obfotografować, a wełny mineralnej nie mam czym uciąć.
wygranych konkursów: jeden. dzięki czemu zostałam sułtanem internetu. też jednego. a także adresatką hejtów. niezliczonych.
pracy: zero. albo prawie zero. albo blisko zera. ale zara wracam.
niemowlęcych zębów: jeden. ale drugi się nie poddaje. ja natomiast wręcz przeciwnie.
nadziei na lepsze jutro: trzysta sześćdziesiąt pięć.
no i najbardziej imponująca liczba: wejść na blog. licznik tak szybko bije, że nie nadążam z nieśmiałym zerkaniem nań.
dziękuję ci miniony roku, byłeś trudny.
a teraz następny.
postanowienia: wyzdrowieć nataszę. upaść zoję. pracować. napisać książkę. wydać książkę. sprzedać książkę. wyrzeźbić ciało na smukłe i to szybko, żebym wyglądała dobrze na na rozdaniu nagród nike. a, nie. napisać do nike, czy nie chcą mnie sponsorować, jako, że z dresu nie wychodzę.
bądźcie zdrowi.
resztę da się załatwić.
Nadzieji na lepsze jutro: 365...... Matko jedyna skad tyle pary u Ciebie? Podziwiam i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, siły, pozytywnej energii, dobrych i mądrych lekarzy na drodze do wyzdrowienia Nataszy. Aby obecny rok był zdecydowanie lepszy!
OdpowiedzUsuńPięknie i celnie napisane! Życzę Ci, aby Twoje życzenia i plany na 2013 zostały zrealizowane w 100%. Przede wszystkim zdrowia dla Nataszki, a reszta, jestem pewna, też się ułoży. Buziaki.
OdpowiedzUsuńMatkojedyna wyzdrowiej Nataszke koniecznie ja kciuki trzymam. I kocham Cię wielka miłością niczym Anna M.
OdpowiedzUsuńKoniecznie zadzwoń do Nike! Bo jak to tak? ŁYŻWA bez porządnego dresu??? Reszta sama się ułoży.
OdpowiedzUsuńMatkojedyna, zdrowia życzymy najbardziej na świecie !
OdpowiedzUsuńResztę faktycznie można załatwić. Nawet sponsoring nike :D
Na książkę się piszę - bo uwielbiam. Zreszą, książka sułtana interentu niebyleco.
Trafiłam tu przypadkiem Matkojedyna o zgrozo uciszając śmiech mój i mojego męża (dzieci śpią) oglądając twoje filmiki...tudzież czytając ostatnie posty...Myślałam żem sama na tym świecie...a jednak ;P
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci więc znalezienia odpowiedniej drogi do zdrowia twoich dzieci i uzyskania "optymalnej" figury w Nowym Roku, oraz oczywiście sukcesów w życiu osobistym i zawodowym ;*
Mama dwóch chłopców i "idealna" żona ;)
To co, kciuki trzymać tak? Przede wszystkim za dzieciory. Z resztą dasz sobie radę!
OdpowiedzUsuńTo i ja Ci matkojedyna życzę dobrego roku i wpisuje się do Twojego fan-klubu!
OdpowiedzUsuńto ja zapraszam. szaliki klubowe już dziergam.
UsuńUwielbiam Twój styl, Twoje myśli, Twoją miłość do dzieci i Twoje podejście do macierzyństwa
OdpowiedzUsuńuwielbiam, że to uwielbiasz.
Usuń