sobota, 21 grudnia 2013

karnawałowo.

sobota przed świętami. galeria handlowa. my i dwójka dzieci - starsza śpiąca, młodsza z kaszlem. my bez wózka, parking dopiero kilometr od świątyni zakupów. albo jesteśmy pojebani, albo nie mamy wyjścia, bo poprzedni weekend pracowaliśmy, w tygodniu widzimy się dwie godziny, jednak ustaliliśmy w rodzinie prezenty, ja w końcu postanowiłam polubić święta i - wisienka na torcie - nasza zajebiście droga i porządna lodówka zaczęła grzać zamiast ziębić.
no więc nie mamy wyjścia, jesteśmy pojebani.
po dziesięciu minutach słaniania się na nogach nataszkienta, oznajmuje ona: głód.
no to jeść.
na ten sam pomysł wpadła jedna trzecia społeczeństwa gnieżdżąc się w ilości trzynastu i pół miliona sztuk (aczkolwiek nie wszyscy jedzą, za to wszyscy się gnieżdżą) na pięćdziesięciu metrach kwadratowych jadłodajni o dumnej nazwie.
nic to. dziecko głodne. kiedy już z powodu braku miejsc mamy zamiar napchać dziecko preclami, mili państwo łapią w biegu biedne cielątka noszące graty swoje i dzieci oraz dzieci udostępniając swoje świeżo zwolnione miejsca, z jeszcze ciepłym sosem koperkowym na blacie. ojej, dziękujemy. siadamy. jemy. jem ja, bo dziecko oprotestowało jedzenie, które samo wybrało i to nie po nazwie, a po wyglądzie. i poproszę ziemniaki z sosem, tylko zdejmij sos, mama. i tak jemy, zojka tez się załapała, w końcu lepszy cyc niż nic, aż tu nagle.
obok siadają kolejni głodni państwo, a wśród nich pani wieku i wagi podobnej, a zważywszy, że młoda nie była, to i postura słuszną zdać się miała. pani, jak pani. każdy jest jakiś. stary, młody, gruby, chudy, a słoń elmer to nawet jest w kratkę. pani natomiast miała styl. miała też wełnianą czapę z pomponem i z woalką (przysięgam), czarny sweter i czarny szalik, ale jakoś tajemniczo maźnięte złotą farbą. nawet nie maźnięte. wtopione. jakby pani swym ciężarem w upale i w swetrze przycisnęła się do potłuczonej bombki, bo to złoto takie trochę stopione było. no nie wiem, ja w każdym razie zafascynowałam się i choć zazwyczaj się nie wgapiam, to jednak oko mi łypało w jej stronę. to wszystko trwało takie ułamki sekund, że tylko nataszka zdążyła wykrzyknąć: a za co się pani przebrała?
w życiu nie połknęłam tak szybko kotleta. w życiu jednocześnie nie połknęłam śmiechu w ten sposób i w życiu tak zwinnie nie udawałam, że kicham, a nie, że się krztuszę.
jeśli była to czyjaś mama, a czyjaś pewno była, a ten ktoś tu zagląda, to chciałam z całego serca powiedzieć, że dzieci nie kłamią.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Patrz, to jest w wieku mojej (styczeń 2011). A moja prawie wcale nie gada jeszcze...:(

      Usuń
  2. N. jest moją faworytką, niezaprzeczalną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ zojciś tez pięknie potrafi narzygać w kaptur! ;)

      Usuń
    2. Nawet kapturowa Niagara czy też sławienna Twa broszka mieniąca się niczym kryształy Swarovskiego, mająca nie wiele wspólnego z nazwiskiem, a z blaskiem pochodzącym jedynie od zżartego brokatu, nie przebiją tekstu płynącego na spokojnej fali oddechu, pochodzącego z wnikliwej analizy otoczenia, i z tą nutą pewności że właśnie tu i teraz należy to powiedzieć.

      Także N. wymiata:). Wiem bo mam 3 latkę, odkąd gada jest dużo ciekawiej:D

      Usuń
  3. posmarkałam się ;) dzięki!, miłe zakończenie kiepskiego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja na kiepskie zakończenie miłego dnia posprzątałam w łazience ;)

      Usuń
  4. bosko, byłam, nawet Was widziałam, ale oczywiście gadałam przez telefon i myślę sobie, "jeszcze ich spotkam i powiem Magdzie, że uwielbiam jej pisanie", ale już nie spotkałam... Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. I to kocham w dzieciach:-) są normalne, szczere, wierzą, że wszystko w życiu jest piękne, takie ich prawo:-) z czasem tracimy wszystkie te cechy i stajemy się takimi kolorowymi bombkami, wiecznie głodnymi, zmęczonymi i bez poczucia humoru:-) uczmy się od dzieci one tylko wiedzą, jak sprawić by święta były piękne...z tej okazji najserdeczniejsze życzenia , życzę wszystkim by na swojej drodze spotkali jak najwięcej tak zwariowanych, porąbanych rodzin, i najfajniejszej matki na świecie:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. :) my też z tych pojebanych co w ostatni weekend robili zakupy. W samym centrum centrum handlowego zobaczyłam pana, który do dziś siedziw mojej głowie! na oko 70-75 lat. Na sobie:
    - złoty błyszczący kaszkiet na glowie
    - złoty łańcuch na szyi grubości trzonka od miotły (skłaniam się ku temu, że to jednak było tylko w kolorze złota)
    - sweter w paski koloru - czerwień, zieleń żółć, niebieski.
    - złote spodnie!!!
    - w ręce reklamówka (ale już zapomniałam z jakim napisem)
    - na nosie okulary w różowymi szybkami :)

    WIDOK BEZCENNY !

    OdpowiedzUsuń