czwartek, 13 sierpnia 2015

użyj wyobraźni.

wpis inspirowany twórczością jednego z milszych umysłowi popaprańców, który gdyby pisał poezję, byłby wojaczkiem rafałem mikołajem z mikołowa, na szczęście pisze prozę (życia) i żyje. i ryje.

nie może być tak - pomyślałam sobie - że on ma nieustanne przygody. że on wychodzi z domu, potyka się o przygodę, dostaje z płaskiego w ryj, od przygody, albo od pana, któremu potykając się o przygodę nadepnął na odcisk, albo odbił laskę, nierzadko jedno i drugie. nie może tak być. i że on generuje przygody. otwiera ten swój umysł, a ty, używając wyobraźni, kręcisz łebkiem jak bullterier z jego opowieści. i jesteś w środku. nie może tak być. 
on żyje jak ja, chodzi do spożywczego, gotuje obiad, w nocy śpi, a przed spaniem coś tam wypije. może więcej trochę niż ja. i że przede wszystkim - pomyślałam - to niesprawiedliwe. bo jak?

będąc u babci dzieci moich, pojechałam zawieźć auto na parking strzeżony, żeby panrysio - i tu ukłon w stronę kolegi - popatrzył sobie w telewizor, rykoszetem omiatając wzrokiem auto moje i temu podobne. to znaczy takie, z których już coś zajebano i takie, z których nigdy niczego, bo ich właściciele są zapobiegliwi i kiedy wpisują w rubrykę pisma urzędowego obywatelstwo: polskie, są bardzo świadomi co napisali. 

parking pod blokiem, normalny. w budce wielkości panarysia panrysio, telewizor, termos i kwity, że zapłacono. choć raz zimą to i widziałam, że kocyk na podłodze się zmieścił, co inny panrysio z przepraszającym wyrazem twarzy tłumaczył przepracowaniem, że miał dzień i noc i już nie daje rady. widziałam, też prawie nie dałam rady go obudzić, żeby zapłacić.

tym razem podjeżdżam jak zwykle. z panamirysiami się rozmawia specyficznie, ja nie umiem, ale często udaję, że umiem, ale czasami mi nie wychodzi, tak samo, jak nie wychodzi mi oszukiwanie, że czasami tam w budce nie śmierdzi. musi śmierdzieć. nie ma opcji. jakby w szklarni zamknęli paris hilton na dobę, to też by śmierdziała. 

- dobry wieczór - dziarsko próbuję zagadnąć, a panrysio ewidentnie mnie nie widzi. przy czym nie da się mnie nie widzieć, ani nie usłyszeć. z tym moim wokalem, to zazwyczaj drę ryja z daleka, bo boję się, żeby pies na mnie jakiś nie wyskoczył, wolę zawczasu wydrzeć papę, ewentualny pies miałby dłużej ubaw, a ja pozorną możliwość spierdolu z miejsca zdarzenia. co jest oczywiście bardzo pozorne. niemniej drę papę wijąc się w uprzejmościach dzieńdobro-dobrywieczornych, żeby wszyscy wiedzieli, że nadchodzę. tako i tym razem. 

zbliżając się jednak do budki z moim kretyńskim przywitaniem widzę, że panrysio patrzy w telewizor z półmetra, zapisuje, a tam się coś waży. bo on liczby z totolotka zapisuje.
- oho - jeszcze głupiej i jeszcze żwawiej zagaduję - widzę, że tu się losy świata zmieniają! - wyszczerzyłam się, jak pies, który rzuciłby się na mnie, gdyby go panrysio posiadał. 
- no i mnie pani zmyliła - powiedział pan rysio rzucając niby niedbale, ale jednak z precyzją, długopis o stół z płyty wiórowej, już lekko napuchnięty w miejscu, gdzie a. przecieka szklarnia, b. najczęściej stoi termos, z takim pierdolnięciem i takim wułamkosekundowym znienawidzeniu mnie, że gdyby to był egzamin do szkoły aktorskiej pod tytułem "proszę zagrać pogardę, zniecierpliwienie, wkurwienie i mobilizację współrozmówcy do zastanowienia się nad sobą w każdej kwestii, również moralnej", to holoubek, jeśli tylko siedziałby w komisji, wstałby.

również ułamek sekundy trwało w mojej głowie uświadomienie sobie, że panrysio właśnie był pewien, że wygra, nie wie tylko czy pierdolnął szóstkę czy tylko piątkę, że oto zamieni szklarnię w polsce na szklarnię na seszelach, albo chociaż pogoni z domu starą i znajdzie nową starą.

już, już, chciałam wyguglować aktualne liczby, kiedy panrysio wziął kwit i obrócił się w moją stronę, a w obojgu jego oczach były wisienki, natomiast ta na trzecim oku ostatkiem sił przeskoczyła na cytrynę.

no i kwas. trzeba będzie nadal pracować.



3 komentarze:

  1. Moja wyobraznia pracuje na zwiekszonych obrotach przy kazdym slowie, ktore tu znajduje:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre!
    I dzięki za namiary na "popaprańca".
    Nieco tylko zasmuciła mnie możliwość, że na niektórych "popaprańców" nigdy nie namierzę namiarów... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak tu ne kochać naszej polskiej rzeczywistości, uprzejmosci i szarosci, jesli daje Ci ona natchnienie do napisania takich tekstów :) uwielbiam, czapka z głów
    Aga z www.makeonewish.pl

    OdpowiedzUsuń