wtorek, 24 listopada 2015

karteczka.

notorycznie drę ryja ostatnio. a i tak jest tak, że ucięło mi gdzieś emocje. siedzę taka jakaś jak po lobotomii i nie czuję. czuję, że powinnam coś czuć, i że kiedyś czułabym właśnie to, co powiedziałam, że czuję, ale nie czuję. nie wiem czy właśnie straciłam siebie, rozlałam się, wyciekłam, zgubiłam, czy właśnie zyskałam nową siebie, że wulkan w nieustannej erupcji gdzieś odszedł, że zmarszczka na środku czoła - i to ta pionowa - będzie się pogłębiać wolniej, że mniej się zapluwać już teraz będę, mniej pocić. nie wiem. 
wiem, że drę ryja.

i również wiem, że jest to bez sensu. totalnie bez sensu. wobec czego, kiedy wydrę ryja, wydzieram ryja we własnej głowie na siebie, a echo rozchodzi się w niej echem, bo nie mam tam już emocji.

więc nie wiem skąd ten wkurw. jest, pozwalam mu wylecieć, bo może będzie to moje ostatnie intelektualne doznanie w ogóle, nie tłumię go. to znaczy tłumię, w innym wypadku wybuchałabym sto milionów razy na dzień, a nie dwa. raz. albo raz na dwa dni.

źle mi z tym, a jakże.

dziś rano budzi mnie nataszka. 'mamo', mówi, 'mam dla ciebie taką karteczkę. i na niej jest napisane kocham cię kochana mamo, jesteś najlepszą mamą'.
'o, jak cudownie, dziękuję' - rozpromieniam się.
'to nie koniec', mówi moja córka, moja krew z krwi, moje kości z kości. 'dalej jest napisane nie krzycz mamo, to będzie milej'.

dzień dobry.
dzień dobry córko, dzień dobry matko, dzień dobry świecie. spuszczam głowę i snuję się do łazienki. prawie. snuję się gilgocząc młodzież i rozmasowując siniaki na twarzy po tym, jak mnie z miłości walnęła wiaderkiem po raz kolejny.

chwilę później, po dwunastokrotnym 'zostaw, bo wylejesz' i wytarciu stołu, podłogi i krzeseł, wykrzykuję: 'natasza!' a ona na to: 'pamiętasz, co napisałam na karteczce?'.
szach - mat.
'przepraszam', mówię. 'masz rację. zjedz śniadanie'.
'nie będę! jadła!! śniadania!!!' wykrzykuje moje lusterko.
'pamiętasz karteczkę?' - mówię.
'pamiętam, ale ona była adresowana do ciebie'.

moja. 



12 komentarzy:

  1. :)
    i ja czasem "drę ryja"... i czasem nie czasem.... muszę sobie przykleić w mózgu Nataszy karteczkę... będzie milej.

    kochana inteligentna i bystra :) super córka, super matki
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli Ty tez tak masz Matko Jedyna? ufff... juz myslalam, ze jakas wyrodna ze mnie matka.... bo moj ryj tez czasem sie drze.... ale moje dzieci dopiero ucza sie pisac... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Te jednostronne karteczki dają wycisk ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, że to tylko ja ostatnio drę ryja na moje pacholęta, a tu masz. Z jednej strony poprawiłam sobie humor, że nie ja jedna tak mam, a z drugiej tak sobie pomyślałam, że to jakieś jesienno-zimowe, zbiorowe przesilenie. Zbyt mało słońca i pozytywnej energii z zewnątrz i gromadzą nam się te nieuleciałe, codzienne smutki. I wystarczą małe zapalniki, żeby wybuchły. Ehh.. minie chyba nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez notorycznie dre ryja a pozniej zadreczam sie wyrzutami sumienia, planuje poprawe i klapa..

    OdpowiedzUsuń
  6. Listopad to ma do siebie, że powoli w nim wszystko zamiera, chowa się to pod ziemią, to w norkach jakiś, bądź jamach i na przeczekanie się bierze. My jednak zamrzeć nie możemy, bo praca, bo obowiązki, bo dzieci, bo idą święta... Ciało woła ciszy i spokoju, ale jak tu się wyciszyć jak wkurw w każdym kącie się czai i drażni i szarpie. A za oknem pogoda zgniła, chcesz chałupę przewietrzyć, to z bakcylami do środka wlezie, zasmarcze, rozkaszle, rozkręci się we łbie. Tak, darcie ryja to czasem najlepszy sposób na listopad.

    OdpowiedzUsuń
  7. pamiętam za dzieciaka jak moja kochana Mama darła ryja, teraz gdy mam swoje dziecię wcale, a wcale się jej nie dziwie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Idę z wózkiem. Grzyb śpi. Nudy. Poczytam- myślę. Otwieram na matce jedynej. Czytam. Idę z wózkiem. Rozryczana. Myślisz, że kierowcy widzą ten krzywy ryj od szlochania? I ja drę ryja moja kochana. I za każdym razem po chwili walę swym łbem o ścianę. W swej myśli. Własnoręcznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boszzz, mam to samo. Dre ryja i wkurwiam sie na sama siebie, ze dre. Po godzinie 18tej, kawalerka i zageszczenie na niej daja w dupe i po prostu czuje swoj szczekoscisk. Tez slysze czasem od corki mej, ze moglabym byc milsza, to ona by sie inaczej zachowywala...A ja sie staram i troje i dwoje, ale nie potrafie byc lotosem na tafli bajorka!

    OdpowiedzUsuń
  10. ....wyjełaś mi to normalnie z głowy, te paskudne myśli i te dobre,które ni chu chu, nie chcą się materializowac, troszkę tylko...czasem... A potem kochane lustereczko i wyję do księżyca, eh....

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie wydzieranie ryja nie dziala,wrecz przeciwnie.Mlodsze mysli ze to zabawa i nasladuje mnie i to przytym z piskiem.....a starsze mowi:Ty mnie nie kochasz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja się urodziłam rozdarta,Mateńka ręce blade załamywała..
    Coś tak mnue w dupę bodło z tym nadzierającym się pyskiem..
    Zostało mi do dziś,tłumaczę to długotrwała głuchotą,moi Gargamele dwaj jednak z mega siłą cholera wie skąd potrafią mnie wyciszyć..cuda jakieś na kiju powiadam Wam
    A wkurwików u mnie pod dostatkie ,a to że kolejki do kasy zbyt długie,a to że te France poprzyklejane do tych koszy ,szczególnie gdy promocyjnie powrzucają coś do Biedronek i Lidlów..
    A to że jesień taka szara ,zdechła ,ogólnie obesrana..
    Powodów do nadzierania się i pędzenia na doładowanym wkurwie - masa..
    Karteczek takich jebut pomarańczowych ,moi synowie zostawiali wszędzie,na lodówce,na monitorze,na drzwiach..
    Głównym powodem zazwyczaj jednak było moje zapominalstwo..
    Ostatnia karta przyczepiona do mojego płaszcza cholera ,raziła po gałach ,dostałam czkawki
    ,,welcome wujek Alzhajmer,,
    Pozdrawiam serdecznie Matki Nieidealne,wypijmy na poczet tego:-)
    Zapraszam do mnie. lampucera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń