czwartek, 17 marca 2016

ach, co to był za trup.

jakoś tydzień temu zostaliśmy z ojcem jedynym zaproszeni do znajomych na trzydzieste urodziny pani domu. 

jako że mamy ten czas za sobą, a także uznaliśmy zgodnie, że był to najlepszy czas w naszym życiu, postanowiliśmy się pochichrać i starszej pani kupiliśmy włóczkę i druty.

inni goście postanowili starszą panią odmłodzić i kupili jej seksi-strój pielęgniarki, że w tym wieku to już trzeba jakoś libido do pracy namówić.

ogólnie śmichy-chichy, picie wódki i takie tam.

w okolicach dwunastej mój żal do świata w temacie "w ogóle się nie upiłam" sięgnął zenitu. wtedy to nowy kolega zaprosił nas na rytuał szamański polegający na zażyciu jakiejś tabaki.

miałam dosięgnąć absolutu, ale za szybko pierdolnęłam o ziemię. wijąc się w konwulsjach, owszem, widziałam kogoś w rodzaju boga, ale był nim mój mąż we własnej osobie oraz w moich wydzielinach. ja pierdolę. to naprawdę było dostępne, legalne i zdrowe. ja byłam jedynie chora po tym cała niedzielę. wywróciłam się na lewą stronę, chciałam spektakularnie odejść w zapomnienie i w zapomnieniu, wydając z siebie bliżej nieokreślone dźwięki i takie same produkty przemiany materii. dziękowałam ojcu jedynemu, że a. zdecydował się na życie ze mną, b. trzyma mnie mocnym uściskiem nad kiblem. raz jedna, raz druga myśl brała górę, ale na szczycie i tak były womity.

w niedzielę, kiedy próbowałam ochłonąć, wrócić do życia, ucieszyć się, że to życie jeszcze w ogóle mam, zagorączkowała zojka. ale nie jakieś tam trzydzieści osiem siedem. pojechała na grubo pod czterdziechę. spoko, myślę, wczoraj prawie nie umarłam, po coś jeszcze żyję, damy radę. gorączka nie spada, ja padam, jakoś tak naturalnie, bez zdziwienia.

kiedy po trzech dniach nastawiania budzika na co czterdzieści minut, żeby schłodzić dziecię, bo przeciwgorączkowe nie dawały rady, zoja wreszcie ożyła, padliśmy my. dorośli.

teściówka, którą zawładnęłam sobie do bycia mamą i mąż, którego zawładnęłam sobie tak o, bo fajny jest. i ja, wisienka na torcie, na koniec. spoko, myślę znowu, już raz umierałam w tym tygodniu, dam radę. ale.

jest czwartek. gorączkujemy wszyscy oprócz nataszy. lepiej mi było w poprzednim umieraniu jednak, bo ożyłam na drugi dzień.

a jutro gala blog roku. miałam być świeża, wypoczęta i opalona. będę śpiąca, spuchnięta i czerwona.
dreszcz, który powinien być dreszczem emocji, będzie próbą utrzymania rozgorączkowanego ciała w ryzach. a brak tchu nie będzie przytkaniem z powodu przeżyć, a walką, by w ogóle przeżyć. 

mimo wszystko, trzymajcie kciuki. 

28 komentarzy:

  1. Dasz radę. Kto jak nie ty☺na marginesie-uwielbiam☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Dasz radę. Kto jak nie ty☺na marginesie-uwielbiam☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie, DUŻA HERBATA przed i po ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas tak samo gorączkowo z tą różnicą, że ja... To mówisz, że i mnie nie minie? Trzymam kciukasy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki bardzo,bardzo!Ostatnio obejrzałam wszystkie Twoje filmiki przy karmieniu najmłodszej (notabene szóstej) i to był błąd.Młoda już przysypiala,ale jak podajnik się zaczął trzasc przy próbie tłumienia rechotu,to jej przeszło.
    Pozdrawiam serdecznie z bardzo dzikiej północy,gdzie czasem białe niedźwiedzie biegają,serio,serio. :-)
    Dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Padniesz po gali, a jutro trza założyć koronę i wio do przodu 😄🚀

    OdpowiedzUsuń
  7. Dasz radę matko jedyna!! 💛💙💜💚

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Cie. P.s bo pić i palić to trza umić 😁😉

    OdpowiedzUsuń
  9. Powodzenia :) I zdrówka życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedziesz zarazić reszte blogerow ????

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymam trzymam, Matko Jedyna!:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymam kciuki :-) pewnie w gorączce też Ci do twarzy, tylko nie zakładaj czerwonej kiecki bo możesz się zlać... W sensie nie że w gacie a z sukienką :-P

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie mogę wyjść z podziwu. Kobito gdzieś Ty się uchowała. Inteligentna jak mało kto, jajcara nieprzecietna, przy tym gwiazda internetów i tv, doswiadczona przez życie, a mimo to potrafisz wyluzować i po ludzku się "zeszmacic" i jeszcze wszem i wobec sie do tego przyznac. Jesteś moim guru. Mimo ze znam cię jak jaką celebrytke, lubię jak przyjaciółkę :-) bądź. Dawaj mi energię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zacytuję dziadka wacka. ze mnie taka celebrytka, jak z mysiej pipy kaptur. o.

      Usuń
    2. ha, ja też miałam dziadka Wacka i on mówił "jak z koziej dupy trąba"

      Usuń
  14. Będziesz udawała, że omdlewasz ze wzruszenia. Napomknij coś o cerze naczynkowej jako skutku zanieczyszczenia planety to czerwoną gębę też wybaczą. A ostatecznie imprezy masowe powinny mieć zabezpieczenie medyczne więc i nosze się znajdą żeby spektakularnie ze sceny zejść :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli będzie mi dane powiedzieć coś publicznie, spróbuję wycharczeć dziękuję :)

      Usuń
    2. A jednak sie podniecilam żeś mi odpisała :-) Swoja drogą ten Twoj ojciec jedyny (a raczej dzieci twoich) to jest dopiero persona. Taki tutaj tajemniczy ale z miedzywierszy mozna wyczytać że to anioł jaki. Taki porządny a rozumie, że i baba resetu potrzebuje.I wspiera jeszcze. Szczesciaraś że on Cie chciał :-)) Moj mimo że sam nie lepszy, wypomina mi jak mnie z panienskiego wyprowadzali (z 6 lat temu), ze niby wstyd.

      Usuń
  15. Trupie, trzymaj się! :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Może trzeba przebrać się za zombie? Wtedy wszystkie niedospania odbierające ciut urody, zostaną pod to podciągnięte, bo "tak ma być"

    A może jednak stanie się cud.. i poranek niespodzianie wskaże, ze najpierw jest dół, a potem regeneracja błyskawiczna i z nawiązką! Jak tak często mam, że jak już wrócę do żywych i sił nabiorę to jak nowa, jak nowa!

    Trzymam kciuki!

    loonei.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Magda, gratuluję serdecznie, bardzo Ci kibicowałam w tym konkursie, bardzo się ciesze, że wygrałaś! :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. gratuluje matkojedyna wygladalas superowo pozrawiam


    OdpowiedzUsuń
  19. jesteście super, hej.
    dziękuję.

    OdpowiedzUsuń