poniedziałek, 18 września 2017

jak już będziesz starą babą, jak już będziesz starym dziadem.

nie nadążyłam z ostrością. często za nimi nie nadążam.

jedziemy w windzie w sześć osób. trzy z tych osób to ja i moje córki. dawno temu. jedna w wózku, druga na rączkach. do wózka zagląda - nazwijmy go dziad - i tiutia do malizny zionąc dorosłością, a więc niemytymi zębami po każdym posiłku, kawusią, szlużkiem, może nawet próchnicą, paradontozą, życiem. bardzo miło i wesoło coś mówi. starszyznę, również niewielką, zaczepia takoż, werbalnie. sztywnieję. dwa metry kwadratowe nie zmieszczą mojej eksplozji z gatunku "nie dotykaj moich dzieci, nie chuchaj na nie, nie pieść się do nich, nie sepleń, nie szczebiocz", patrzę na szybę w drzwiach, za którą migają numerki: trzy, dwa, jeden, zero, wytrzymam. bliska mi osoba mówi: niech pan nie zaczepia dzieci, one się boją. sztywnieję jeszcze bardziej. nazwijmy go dziad mówi: niech pani im nie wmawia, że się boją.
zero. wysiadka. mam rozkminę na kolejnych kilka lat. z jednej strony chciałam panu klaskać, z drugiej chciałam pana pacnąć.

idę z dziećmi na spacer do tłumnie uczęszczanego przez inne rodziny z dziećmi miejsca. dzieci, jak dzieci - interesują się wszystkim i na dwie sekundy. i biegną dalej. wszystko jest jak w zabawie "komórki do wynajęcia". biegną od zabawy do zabawy. klik, następna, w kółeczko. kto odpada, znajduje sobie sam zajęcie, żadne dziecko nie ma z tym problemu. chłopczyk właśnie porzucił rower i biegnie do czegoś nowego. jego babcia pokrzykuje za nim: weź rowerek, bo dziewczynki ci zabiorą! - to o moich. moje dziewczynki zatrzymały się i patrzą na panią. na mnie. nie rozumieją. nauczyłam się reagować. proszę pani, mówię spokojnie, ale głośno, moje dzieci nie kradną, mają swoje rowerki i nikomu niczego nie zabiorą. "oj, my tylko tak mówimy". to nie mówcie, bo moje dzieci nie kradną, to jest kłamstwo. patrzę na panią długo. nie rozumie, jak moje dzieci jej zarzutu.

restauracja. dziecko się wije. dwadzieścia minut siedziało spokojnie, limit się wyczerpał. nadchodzi jedzenie. ale już za późno na skupienie, koncentrację, jedzenie, bezruch. jak nie będziesz grzeczny, to pani cię zabierze. kurwa mać. kiedyś wstanę, podejdę i jebnę takiemu rodzicowi w ryj. dziecko nieruchomieje, owszem. a lęk, jaki się w nim budzi będzie przerabiało za gruby hajs na terapii dwadzieścia lat później. dlaczego boisz się iść do sklepu, jak jakaś ciamajda? no weź zadzwoń, to przecież tylko telefon. dlaczego nie idziesz na imprezę? ale z ciebie frajer. 
dlaczego? bo nie mogę myśleć tego, co myślę, bo to jest, kurwa, niegrzeczne. bo obcy kradnie, zabierze mi coś, świat jest zły i trzeba być cały czas w pogotowiu. i najlepiej w samotności, bo wtedy wiem co się wydarzy.

siedzę w autobusie z dziećmi. to bliźniaczki? - pada często od nazwijmy ją, baby. nie, dwa lata różnicy jest między nimi. a ile mają lat? sześć i cztery. ojej, to ta starsza malutka. moje dziecko robi się jeszcze mniejsze. kuli się w sobie. "mamo, dzieci mi nie wierzą, że mam sześć lat. kiedy będę dosięgała do roweru? a do światła, mamo? dlaczego ja jestem taka mała?". wzrost nie ma żadnego znaczenia, córciu. ani kolor włosów, ani skóry, ani ubranie, ani język, w jakim mówisz. nie mają znaczenia rzeczy, które masz i których nie masz, samochody, domy, to nie ma znaczenia. liczy się to, co masz w sercu, jakim jesteś człowiekiem. mówię głośno, choć nie wiem czy to ją przekonuje.

w tym samym autobusie: jaka ładna dziewczynka! jaka do mamy podobna! a jakie oczka czarne, jak węgielki! przepiękna! uśmiecham się do starszej i tulę z całego mojego matczynego serca tę błękitnooką, młodszą, bardziej zachowawczą, która gaśnie na siedzeniu, która patrzy i słucha, która chłonie świat, której czegoś właśnie zabrakło. szepczę jej do ucha: jesteś piękna, córeczko, piękna i mądra. bo jest. wysiadam i tulę, tulę. ona nie pyta. ona już usłyszała, że siostra jest piękna.

w domu próbuję to odrobić. każdego dnia próbuję to odrobić. dać im pewność siebie, siłę i przekonanie, że są wystarczające. ale tak bardzo widzę, kiedy gasną.

dlatego postanawiam sobie, że kiedy będę starą babą, a to już niedługo, nigdy, przenigdy nie będę taka głupia. czego i tobie życzę.


22 komentarze:

  1. uwielbiam te Twoje laski, cudne (potworki) są w opowieściach. Z przyjemnością poznam Panny. A głupia starość dotyka coraz młodszych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potworki? to jest właśnie jeden z tych potwornych "żartów"...
      bacz na słowa :)

      Usuń
    2. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle

      Usuń
  2. Trzeba im.wszystkim zaaplikować..."Weź nie pierdol" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak. Ja w tej chwili w Japonii, tak się złożyło że język znam. Kilka dni temu naprzeciwko mnie w pociągu mama z dwiema córeczkami. Młodsza kręci się, śmieje, stuka parasolem w podłogę, gryzie pasek od maminego plecaka. Uśmiecham się z sympatią. A matka: Przestań, bo mama sobie od ciebie pójdzie. Mała protestuje głośno, widać że dla niej to w 100% realne zagrożenie. A mi się zimno zrobiło. I ciągle żałuję, że nic nie powiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wszystko racja, też jak idę ulicą i jakaś babcio- matka straszy mną swoje własne dziecko, to sie sprzeciwiam, czyzbym była, aż taka brzydka i wstrętna, ze mam zabrać czyjeś dziecko i ono na tę gadkę ma sie uspokoić. Ech, ale takie zachowanie mamy jakby wdrukowane, nie mysłimy wypowiadając rózne słowa. Czasem te starsze baby to mowią bo po prostu szukają kontaktu, mozliwości rozmowy, bo są samotne, smutne, opuszczone i zaczepiają jak umieją. Tak to tłumaczę, bo przecież nie dlatego, zeby komuś zrobić na złość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może jak się o tym powie, zwiększy się świadomość.

      Usuń
  5. Trafiłam tu niedawno.
    Przeczytałam całego bloga chcąc Cię lepiej poznać.
    Teraz chciałabym się z Tobą zakolegować, napić, pogadać.
    Bądź zdrowa i rób to, co robisz. To, w co wierzysz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wspaniałą Mamą i masz piękne i mądre dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracuję w sklepie i nie zliczę ile razy słyszałam"bo pani będzie krzyczeć" "bo pani cię zabierze". Nie cierpię tego i zawsze mówię rodzicom że maja mną nie straszyć dzieci bo ja na nie nie krzyczę i nie zabieram. Zawsze jest szok i zdziwienie. Nie wiem gdzie ci ludzie mają głowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze raz. Od nowa. Uczę się i chłonę od ciebie. Dla mnie ważne by moje dziecko,miało poczucie własnej wartości której ja nie mam. Buziaki wirtualne dla twoich dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... Czy tylko ja mam wrażenie, że coraz częściej jakiekolwiek próby kontaktu traktowane są jako zamach na święte prawo jednostki do samostanowienia ? Alienacja wygrywa z socjalizacją, a spotkanie z innym człowiekiem stąpanie po polu minowym... Więcej luzu, kochani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzi o to, że nie można kogoś zaczepić na ulicy, zamienić dwóch słów na przystanku, tylko że to może mieć wpływ na dzieci. Jeżeli ma dobry, to spoko, ale dorośli często zapominają, że kiedyś też byli dziećmi i nie lubili jak ktoś ich traktuje jak debili. Kiedy się samemu jest dorosłym to można na to zareagować, ale dzieci zwykle muszą bronić rodzice.

      Usuń
  10. Wrona jesteś bardzo mądrym człowiekiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. jestes baaardzo, bardzo madra mama, kobieta. czerpie z twojej madrosci i ja, dziekuje.
    najgorszy jest moment, kiedy juz nie slyszysz tych "bab", bo twoje dzieci nie sa juz z toba i nie mozesz ich przytulic, powiedziec jakie sa madre i dobre...

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę, że to ciekawy i oryginalny blog. Co prawda ten mój jest odmiennie inny, ale cóż, kazdy ma własna koncepcję pisania. Pozdrawiam i życzę powodzenia na każdym etapie swojej twórczości.

    OdpowiedzUsuń