sobota, 19 kwietnia 2014

mów mi 'ikona stylu', albo jakoś tak.

matka jedyna wybiera się na ślub i przyjęcie weselne. 

matka jedyna się weseli, że ktoś się weseli. sama matka jedyna weseliła się już jakiś czas temu, niezbyt dawno, ale już zdążyła zapomnieć. zresztą, matka jedyna z tych, co to kala tradycję i poszła do ślubu w sukience różowej, z doczepionymi na chwilę włosami za osiem złotych i z mężem w dżinsach doczepionym już na zawsze.
ale, wbrew pozorom, matka jedyna lubi wyglądać. nie że zza krzaka, choć tak to najczęściej się kończy, ale lubi sobie matka jedyna wdziać na zadek jedyny coś ładnego.

tak miało być i tym razem. używając swego lisiego sprytu, przebiegłości, że okiem sokolim nie zmierzysz, a także internetu i usługi banku, co to można zapłacić natychmiast, matka jedyna zrobiła zakupy onlajn.
znalazła se matka stylizację, że i do tańca i do reszty, choć tak naprawdę matka jedyna nie tańczy (zarzuciła już picie takich ilości alkoholu, żeby po nich tańczyć, bo od tego tańca to strasznie łeb naparza), tak więc kiedy stylizacja nadejszła za pomocą kuriera, okazało się, że jest do reszty. do reszty nietrafiona. nie że zła, bo nie, ale.

kiedy pan stylista próbował przedzierzgnąć matkę jedyną i piotra bałtroczyka podczas toptrendów w coś reprezentatywnego, napocił się, jak matka jedyna przy porodzie. i to pierwszym. wówczas piotrek użył zdania, którego matka trzymać się będzie po kres dni swoich. otóż, stwierdził, my jesteśmy niebanalnej konstrukcji.

mnie się na ogół wydaje, że ja jestem zwykła. że takie o coś. nie żeby mysz, ale też nie lew. coś pomiędzy hieną (ale szczeka!), borsukiem (niebywałe, taki opasły, a drapieżnik!), a jenotem (co to w ogóle jest?!). nic z tego. matka jedyna wchodzi do sklepu, w którym są ubrania dla zwykłych ludzi i oto co następuje.

kiedy giry matka upchnie w jakiś gustowny gać, zad nie wchodzi. kiedy zad wchodzi, to do jednej nogawicy obunóż matka też wchodzi. matka, być może błędnie, wyobraża sobie siebie zgrabną w zwykłych, cygaretkowych spodniach i to siedem ósmych, albowiem matka jedyna, jak nigdy, kupiła sobie obuw na obcasie. na wysokim obcasie. na obcachu. póki matka się chodzić wew rzeczonym nie naumi, to nawet i na obciachu. na obuw matka się rzuciła, przytuliła, pomyślała, że może i nie ponosi, ale też nie odda, albowiem raz na życie człowiekowi się należy. matka w obuwiu się zabujała i przysięga, że będzie dążyć do jakichś ekstremalnych kilkominutowych (tyle matka na dwunastu centymetrach ustoi) sytuacji, aby z uwielbieniem na obute w cudo giry z góry spozierać.

wracajmy jednak do historii. matka jedyna porzuciwszy córki swe jedyne na pastwę babci, która na pewno czegoś nowego ich nauczyła, nakarmiła lepiej niż ona sama, a także uspała bez cyrków, ceregieli i takich tam, udała się do świątyni zakupów. przekonana, że oto dyspensa na czynności zielony, pin, zielony zaowocuje ekstraciuchem - spodniami i bluzką, bo taki plan matka posiadała na siebie. obuw uroczy, ale giry krzywe, tak więc spodniami matka ratować się postanowiła.

kurwa, przymierzyłam sto tysięcy par spodni. wąskich, szerokich, krótkich, długich, ciemnych, jasnych, gładkich, w deseń, cienkich, grubych, tanich, drogich, z lajkrą, bez lajkry, codziennych, wizytowych. do każdych zakładałam zataszczone do świątyni cud-buty. i nichuja.

jestem wyjątkowa.

wyjątkowo źle wyglądam we wszystkim, co udało mi się na zad wciągnąć. albo jak dupa świni w folii, albo jak wychodzący z wody dżejms bond w latach siedemdziesiątych, albo jakbym narobiła w gacie, nawet i ze śmiechu.
nie ma nic. nic. nic!

do bluzki nawet podejścia nie robiłam, bo jak piękna by nie była, jak dobrze bym się w niej nie prezentowała, to i tak nie odwróci uwagi od gołego tyłka, jakim niewątpliwie będę świecić.

postanowień matka jedyna przy okazji narobiła, ażeby na fiknes wrócić, bo matka jedyna w domu porządnego lustra nie ma, ogląda się więc "na dole" podskakując w korytarzu przed lustrem zawieszonym na wysokości ryja, tudzież, zgapiwszy od dzieci - w piekarniku. a tam, w świątyni, światła i lustra. nawet w tych wyszczuplających było widać, że ząb czasu jednak mnie nadgryzł, ale, o dziwo, nie na dupie, tam, gdzie by się najbardziej nażarł, tylko na klacie, gdzie już i tak dzieci wcześniej wyżarły.

żeby nie było. matka jedyna nosi rozmiar 36 w kierunku 34. wyłączając tyłek, jak się okazuje. dał się mi pewno we znaki mój wdupizm absolutny, jednak pomału trzeba się będzie z tego wycofać, bo jakże ja w parcianym worku, co jako jedyny mi pozostanie.

tak więc nie mam w czym pójść.

pozostaje mi zawsze sukienka za 18,40 z lumpeksu, w której furorę zrobiłam już na dożynkach gminnych, dwóch weselach i - tak, tak - na pogrzebie.

no nie wiem.

może się jeszcze państwo młodzi rozmyślą...?

35 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Panią, mimo, że wielka literą pisane, to jest obelga dla starej szczylówy w dresie! :) pozdrawiam!

      Usuń
  2. Tak bym rzekła ,że mnie po prostu matko jedyna rozłożyłaś :) Też mam takie obuwie w którym się kiedyś zakochałam ... nie noszone mam owo obuwie ...;) nawet w kartonie zdaje mi się , ale mam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy tylko ja zauważyłam, że każdy kto tu komentuje, zaczyna pisać w stylu matki jedynej i jak matka jedyna? :D ;)

      Usuń
    2. tylko dobre marki doczekują się podróbek, biorę to za komplement! :)

      Usuń
  3. Nie rozmyślą się zapewne. Rozmyślają się dopiero za jakiś czas, już po imprze.

    Problem znam i nie nadanżam. Nie nadanżam za trendami, stylami, jedynymi i słusznymi prawidłami doboru i inne takie. I dobrze, że tak mam z urodzenia, brak środków na przyodziewek nie frustruje, jak człowiek mało co sobie tym zawsze głowę zawracał.

    Sposób na wesele? Sukienka za 18,40 jawi się kusząco, jakby była w tej konfiguracji towarzyskiej nieobnoszona, brałabym i cieszyła, że pogoda ładna. A jak nie... Ostatnio gdzieś mi wpadło, w gazecie w kiblu stało, że teraz trendi są dresy wieczorowe i inne dresopodobne kreacje. Rozważyłabym. Leżeć powinno jak... dres i gwarancję daje, że wygodnie się będzie weselić. A niech tam, będę hojna, linknę dla przykładu:

    http://www.dressyouup.pl/index.php?podstrona=1&znaczek=tak

    Powodzenia! Nie szata i inne takie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takowoż przymierzyłam i dresy wyjściowe. nie działają z temi butami. a butów nie łoddam! specjalnie po kamykach już chodziłam, żeby były używane na podeszwach, w razie, jakby mi zdrowy rozsądek kazał zwrócić. przechytrzyłam samą siebie.

      Usuń
    2. Ach, buty, boskie buty, przeklęte buty, zniewalające buty...

      Czy na pewno nie są czerwone i jednak nie powodują mimowolnych podrygiwań? Bo tylko o takich, równie zniewalających, w dzieciństwie przeczytałam byłam.

      No, ale jak nadmieniłam, ja średnio biegła we wszelkich tematach modowych jestem. Buty też się tu wliczają. Lata lecą, a te glany ciągle i ciągle na nogach siedzą. Kurwa, może też zaczarowane?

      Patent ze zdarciem podeszew kiedyś wykorzystam. Przy innych butach. Glany długo się zdzierają.

      Nie wiem, czy życzyć powodzenia, czy rzec: idź na żywioł, bierz ciuch w ślepo i z przekonaniem maksymalnym noś. Łykną, że to trendi jest. Unikaj luster, a nie alkoholu. Wtedy czujność jedynej osoby, co rozpozna, że cesarz nagi, pójdzie spać.

      Usuń
  4. Daj mężowi ponosić twoje buty. Niech się rozciągną, żeby odcisków nie narobiły i miłość do nich ci nie przeszła. Chociaż może nie, bo to nie wiadomo kiedy męskie nogi były myte.... a poza tym takie rozciągnięte mogą wyglądać jak kalosze. A co do ciuchów...znam temat. Ja też jakoś większa się zrobiłam w... "zawieszeniu", żeby nie powiedzieć w "bagażniku". Rurki to ja też wciągam max. do kolan. Załóż zasłonę, ściągnij mocno paskiem w talii. Wtedy na bank będzie niebanalnie. Do tej konstrukcji. Albo złap wysypkę na twarzy, wtedy wszyscy będą pytać co się stało, a nie co ty masz na sobie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. :))))))) skad ja znam te dylematy :)))) Stoje wlasnie przed dylematem tego samego rodzaju tylko ze u mnie probmlemem jest zupelny brak zadu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdraszczam, albowiem trawa zieleńsza zawsze gdzie indziej.

      Usuń
  6. Z tym temetem to zawsze jest problem. Mezczyzni nigdy nas nie zrozumia bo oni takich problemow nie maja. Zaloze sie ze nie ma ani jednego gada na swiecie "alajw", ktory zastanawialby sie co wlozyc na siebie na tydzien przed impreza :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale, że w różowej? Serio? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie, poproszę zdjęcia! ;) Ciekawa jestem tej stylów y ;)

      Usuń
    2. serio. różowo-szarej. a pani urzędniczka zobaczywszy nas zapytała czy państwo młodzi dotrą.

      Usuń
  8. Ja odkąd do bezmlecznej bezjajecznej bezsojowej dołożyłam bezglutenową to nawet w rurki wchodzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łe, trzy lata temu, po roku jedzenia chleba z kiełbasą, to i ja przeszupła byłam. teraz mam badzioch, dwie córy i apetyt :)

      Usuń
  9. Ha! Jak w pysk strzelil ja też jestem niebanalnej konstrukcji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam robić zakupy! Tak jak Ty. Wracam, obładowana siatkami, w których są ubrania dla dzieci. W domu pokazuję zdobycze mężowi, który kwituje to zdaniem: A miałaś sobie kupić coś ładnego. Kwituję: Na mnie nic nie było.... Ale teraz już wiem dlaczego. Ta konstrukcja niebanalna..... Pozdrawiam i dziękuję za dawkę humoru.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przy tekście o nadgryzaniu zębem czasu popłakałam się ze śmiechu. Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet nogi prostowane na beczce wyglądają sexi w kiecce na obcasach. Popatrz na Sarah Jessica Parker...hellołłł :) Spodnie są kiepskie dla niebanalnych.
    Kocham całym sercem Pani teksty! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezuuuuuuuuuuuuuuuu!
    Ale się uśmiałam po pachy! Albo i wyżej;-) Bo to samo przechodziłam dni temu parę. Też spodnie sobie umyśliłam do bluzki zjawiskowej, bo w sukience sztywniarskiej, jakoś mi nie bardzo. Też rozmiar 34-36 w zależności od uprzejmości sieciówki;-) I duuupa! zupełnie niepokorna;-) Z tym że Ty przynajmniej buty miałaś...A ja miszyn imposibl razy dwa.

    PS. Straaaaaaaaaaaaaaasznie mi się Twoje pisanie podoba. Straaaaaaaaaaaaaaaaaaaasznie klimacie mej duszy i gustu.Pozdrawiam z Zielonki Matka M.;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. agni kochana. otóż. nie zdążysz. otóż, już wcześniej miałaś wymiary wymarzone - większy niż ja cyc, mniejszy niż ja zadek. teraz ja tym bioderkiem porodziłam cuda, które mię wyssały w okolicy stanikowej. żałość. ale dziękuję.

      Usuń
  15. Łomatko jedyna!! Ja pierdziele!! Ale mnie wkurzyłas zdjęciem na FB !!...A już się z Tobą utożsamiałam..czułam pokrewieństwo..ciał...a tu DUPA. Taka laska!! No ja oglądłam Cie trochę w necie i wiem , ze genaralnie jest ok! No ale żeby aż tak ??! Ffotka mnie polozyła na łopatki. Biore koc i ide cię nakryć...wyjde przed zimą...ech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pragnę nadmienić, iż mam męża fotografika. nic tam mi nie ujął, ale umi chłop zrobić dobrze ;)

      Usuń
    2. Oj umiał....mój też para sie fotografią, aparat ma zacny i drogi...ale takich fotek mi nie robi;-(

      Usuń
  16. Mam ten sam problem. Ślub 7 czerwca. Z tym, ze dodatkowym problemem oprócz tegoż samego rozmiaru jest moje krotkonoze, bo mam AZ 150 cm wzrostu, wiec spodnie wszystkie skracać trzeba - co często psuje fason, a i piersi mi gdzieś wyfrunely, bo z rozmiaru 75 B przed ciąża przez dwa rozmiary w gore w trakcie karmienia pi rozmiar rzeczywisty, obecny a wiec AA nie daje duzego wyboru. A rozmiar buta 35. Help!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. służę w w/w parametrach. wyjście mam 6.06. tak więc uprać i odebrać. da się.

      Usuń
  17. nieeee, no po prostu ten wpis mnie powalił na łopatki!, mimo że akurat tyłek mam bardzo mały, a za szeroka jestem w klatce, i np. żakiecik się nie chce dopiąć zazwyczaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. patenciki typu lekuchno rozchełstany żakiecik, tudzież elegancka nieruchoma poza w ciasnych butach oraz kilka godzin na wdechu znamy, a?

      Usuń