zazdroszczę ci tej błogości.
zazdroszczę ci tego, że jesteś
niewyspana i tylko tyle.
że nad wyraz zmęczona, bo „ona mi
wstała dziś o piątej, rozumiesz beata”.
zazdroszczę ci kłopotów, że
słoiczek zjadła za szybko, za późno, za dużo, za mało.
zazdroszczę ci tego wkurwa, że ona
cię oblizała po policzku, po twoim świeżo rozprowadzonym,
idealnie dobranym podkładzie, którego jeszcze szczątki widzę za
hybrydowym paznokciem w hitowym kolorze tego lata.
zazdroszczę ci, że „zasrała,
rozumiesz beata, tego bodziaka od karoliny herery”. i że będziesz
musiała prać to ręcznie też zazdroszczę, bo „żaden, rozumiesz
beata, wanisz nie pomoże”. to nie wystarczy polać plamy i włożyć
do pralki, ten idealny tips będzie skrobał między włóknami
bawełny, którą zapewne średnio opłacony chińczyk dla pani
herery pozyskiwał w upale i pocie czoła drżąc o własne dzieci,
albo sam dzieckiem będąc, albo przy boku swojej mamy, a może
on/ona/ono w ogóle nie ma mamy, bo on nawet nie wie „ile pani
herera karolina kasuje za jednego, wyobraź sobie beata, bodziaka”.
albo może inaczej. ja nie mam pojęcia jak się pozyskuje bawełnę.
tak czy owak, w jej włóknach, beata, jest kupa. i wiem, że wiesz i
że sama skrobiesz. widzę, że też masz zrobione paznokcie. pokaż, ładne.
zazdroszczę ci twojego braku
wątpliwości, kiedy wiozłaś swoją nadię, nastkę, nasturcję na
przekłuwanie uszu, zazdroszczę ci tego braku wirowań w głowie
tych słów: dezynfekcja, krew, wuzetwu typu be, niepotrzebny stres,
ból, a po co.
zazdroszczę ci twojej swobody w
dawaniu pięciomiesięcznemu żołądkowi wafelka, lodów, tiramisu,
mięsa i pesto z restauracji, bo „ona, rozumiesz beata, zawsze jak
jestem w restauracji, to mi wyjada”.
zazdroszczę ci, że twoje dzisiejsze
dylematy to czy ta chustka z tą kokardą będzie pasowała do tych
leginsów, a nie, przepraszam, dżeginsów, katany i botków emo w
rozmiarze kurwa dwanaście.
zazdroszczę.
że nie wróciłaś wczoraj z drugiego
końca polski ze szpitala i że nie musisz liczyć który to był
wyjazd i że już ponad sześćdziesiąty.
że nie niosłaś jej śpiącej, twojej
nadii, nastki, nasturcji razem z dwiema walizkami, w deszczu z
samochodu do hotelowego pokoju. że siku robiłaś ty i twoja
dziewczynka, rozumiesz, w domu. że się wykąpałaś, choćby szybko
i z przerwami. że nie siedziałaś za kółkiem przez pięć godzin
udając, że nie jesteś zmęczona, znużona, zdenerwowana,
przestraszona i załamana.
że nie niosłaś lodówki turystycznej
pożyczonej od przyjaciół, która z impetem i z lekami dla twojej
nastki, nadii, nasturcji pierdolnęła ci o kamienną podłogę w
szpitalu i ten moment na kolanach, kiedy próbowałaś tę przyszłość
twojego dziecka wyzbierać z podłogi był jedynym momentem, w którym
pozwoliłaś sobie przy dziecku spuścić głowę i na chwilę
załkać.
że nie musisz odkupić lodówki, choć
to bzdura.
zazdroszczę ci, że zasypiała ci
wczoraj, rozumiesz beata, chyba z pół godziny. wrzeszczała i takie
tam.
że nie musisz jej kłuć codziennie,
że nie rysujesz z nią strachu czarnymi kredkami, któremu nadajesz
imię, rysujesz hamburgery i próbujesz oswoić. że nie musisz
chwytać za najmniejsze fałdy jej skóry na brzuchu, ramionach,
udach i tam wbijać igły, bo to boli mamo, proszę, ja tego nie
wytrzymam, nie rób mi, nie.
to jest dziwne, bo zazdroszczę ci
zdrowego dziecka, chociaż nigdy, przenigdy nie zamieniłabym się z tobą.
rozumiesz beata?
Dużo sił matkojedyna i zdrówka dla Nataszki!!!
OdpowiedzUsuńPrzytulam.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo ciepła i siły. Ja mogę mieć ich trochę mniej, za to Wy jej bardziej potrzebujecie :) Trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńRozumiem, tylko w jakimś stopniu rzecz jasna, z perspektywy dziecka. Tylko cierpliwość, spokój i miarowy oddech ratuje. I przesz w tym bagnie na przekór wszystkiemu. I wszystkim. I choć jest cholernie ciężko i wyć już nie ma czym, nie zamienisz tego życia na inne.
OdpowiedzUsuńWytrwałości!
Przytulam Cię bardzo mocno zapłakana po Twoim tekście. Mnóstwo siły Wam i zdrowia.
OdpowiedzUsuńpostawiłaś kobieto do pionu tym postem. zazdroszcze sobie.
OdpowiedzUsuńWstyd mi. Jestem Beata choć bez pazurów i dżeginsów. Ale nawet jak narzekam, że kawy od 10 lat wypić nie mogę to gdzieś tam z tyłu głowy dziękuję, że mam tylko takie problemy.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i przede wszystkim ZDROWIA!
Chce coś napisać, dodać otuchy... piszę, usuwam; pisze, usuwam. I nie wiem... Nie mogę napisać, że rozumiem co czujesz, że potrafię sobie wyobrazić. Pewnie tylko w jakimś promilu, kiedy dziecko ma zwykłą infekcje ale objawy coś podejrzane i myślę i się boje i czekam na wyniki badań i strach, który czuje nie daje normalnie funkcjonować. Paraliżuje. A kiedy okazuje się, że to nic takiego człowiek jest tak wdzięczny za te właśnie błache jak się okazuje dylematy... A dzieci mam trójkę i czasem sobie myślę, że po co mi to było... Kiedyś musiałam martwić się głównie o siebie, o swoje zdrowie, teraz martwię się głównie o swoje dzieci x3. Oczywiście nie żałuję, że je mam, ale gdyby ktoś kiedyś dał mi posmakować odrobinę strachu matki o dziecko pewnie nigdy nie odwazylabym się ich mieć. Tez przytulam. Z całego serca życzę Wam zdrowia.I głęboko wierze, że wyjdzie dla Was słońce.
OdpowiedzUsuńMatko jedyna, trzymajcie się dzielnie! Przytulas!
OdpowiedzUsuńOj jak ja Cię rozumiem. Matka niepełnosprawnego dziecka. Od 9 lat.
OdpowiedzUsuńSiły w tym braku sił! Beata pewnie nawet nie wie...nie docenia...
OdpowiedzUsuńPani Magdo, jest Pani cudowna MATKA cudownych dzieci. Mysle o Was czesto i podziwiam.
OdpowiedzUsuń:-*
OdpowiedzUsuńPodziwiam nieustannie od pierwszego dnia, od pierwszego wpisu. Utulam i przesyłam same dobre myśli. Niezywkła jesteś. Niezwykła.
OdpowiedzUsuńTyle bym chciała napisać, ale słowa jakieś nieadekwatne..
OdpowiedzUsuńZdrowia zdrowia zdrowia dla całej rodzinyjedynej!
loonei
.
OdpowiedzUsuńMadzia, 2 tygodnie spędziliśmy w tym miesiącu w szpitalu z dzieckiem z podejrzeniem sepsy. Potem w drugim szpitalu na diagnostyce. Wracamy pod koniec kwietnia. Dzisiaj juz wiem co to znaczy trzymać silą swoje wrzeszczace o pomoc dziecko, dzisiaj juz wiem jak czuje sie rodzic którego dziecko ma do czynienia z igłą 4 raz w ciagu 5 dni pobytu w szpitalu, kiedy nawę salowa jest potencjalnym zagrożeniem. Pomyślałam tam o Tobie, że jesteś bohaterką i że nikt tak naprawdę nie zrozumie co to znaczy chore dziecko dopóki nie usłyszy skowyty "mamo, tato puśćcie mnie". Nieustannie trzymam za Was kciuki dziewczyny.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla córki życzę i dużo sił dla mamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Beata
dziękuję, beato! <3
Usuńwyobraź sobie, droga matko, taką sytuację: jestem w akademiku na imprezie. co prawda bezalkoholowo, bo mam swoje małe postanowienia, ale to wciąż impreza. ludzie, hałas, śmiechy, czasem nawet chichy. proszę kolegę o hasło do akademikowego wifi, w zasadzie w żadnym konkretnym celu. sprawdzić messengera i czy się lajki zgadzają - ot, znak czasów. na Facebooku wyskakuje mi powiadomienie o Twoim nowym poście. jaki diabeł mnie skusił, żeby otworzyć go akurat wtedy, w zgiełku chmielnych i tytoniowych wyziewów, w asyście głośnej muzyki? otworzyłam. zamarłam na balkonie z fajką w buzi, choć przecież nie palę. popalam tylko. i tak popalając czuję dreszcze na 20 piętrze akademika. smutny ten post, który czytam, ale nagle jestem też szczęśliwa, bo mam tak wiele, mam tak cholerną beztroskę i szczęście, że aż się wstydzę. dziękuję!
OdpowiedzUsuńCzęsto nie potrafimy się cieszyć z drobiazgów i doceniać rzeczy tak oczywistych . Nieraz aż wstyd, że narzekamy na tak idiotyczne rzeczy, że obciach powtarzać
OdpowiedzUsuńWspieram, życzę zdrowia i proszę świat o siłę dla Was obu i poprawę dla Nataszki
OdpowiedzUsuńdreszcze...trzymajcie sie mocno....Matko- robisz więcej niż możesz...więcej już nie można, ale będzie dobrze! :)
OdpowiedzUsuńsielankowy rodzinny weekend. kuchnia błyszczy, dzieci pięknie się bawią. niestety, włączamy dźwięk. daj mi. nie dam. ale ja chce. ale to moje. mamoooooo, on mnie uderzył w oko. mamo, ale to było niechcący. nieprawda, bo specjalnie. nigdy ci już nie dam żadnego tik-taka. chcę mleka z cukrem. ale dlaczego mi zamieszałaś, ja nie chciałem żebyś ty mi mieszała!!!!!! zabawa w wylewanie wody z butelek na podłogę. nie chce tych spodni, nie chce tych butów, chce inna koszulkę. tą w groszki, tą z piratem, tą z księżniczką, tą bez księżniczki, z księżniczką, ale nie różową. fioletowa, w kratkę, sratkę i sałatkę. wrzask w kąpieli. mamo, bo tata nam nalał piany, a my nie chcieliśmy piany, wylej wodę i nalej nowej, bo my nie chcemy piany. aaaaa. nie wyrabiam. krzyczę ‘cisza’ (bez sensu zupełnie jak się zastanowić, bo albo cisza albo krzyk przecież). krzyczy jedno. krzyczy drugie. krzyczymy jeszcze głośniej. zalana łazienka, zalana (wodą!) ja. nie ma bajki za kare. nie wiem jak wytrzymują to moi sąsiedzi….
OdpowiedzUsuńdlaczego nie mam cierpliwości, mądrości, czułości i poczucia humoru. wyrozumiałości. dla siebie, dla nich. mam same asy na razie. zdrowie, zdrowe dzieci, fajna prace, elastyczne godziny. domek z fortepianem i gitara. ogródek na miarę potrzeb i talentów (mały znaczy). nowy rower. plany na wakacje.
i nie potrafię mądrze rozegrać tej partii. wciąż przegrywam w macierzyństwo z własną złością…. siedzę w pracy i tęsknię za nimi. a jak ich widzę (albo co gorsza słyszę) to mam ochotę iść po zapałki i wrócić za 16 lat….
a potem zaglądam tu, płonię się ze wstydu i mam mocne postanowienie poprawy. i pragnienie wtulenia się w jedno pulchniutkie i drugie kościste ciałko natychmiast. dzięki. zdrówka dla Nataszyny.
Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń