czwartek, 19 grudnia 2013

żeby być sobą, trzeba być kimś.

dzwonię dziś do brata. możesz gadać? mogę, w pracy jestem.
uwielbiam. jest tak niewielu ludzi, którzy mogą gadać przez telefon w pracy. nauczyciel nie może, ja nie mogę, kierowca nie może, lekarz nie może, ratownik nie może. a on może. jak ja bym miała tak odpowiedzialna pracę, to stres by mnie zeżarł. a on może. czasem powie: "poczekaj", sprowadzi samolot na ziemię i wraca do przerwanego zdania. może nie mogę tego powiedzieć, ale dla mnie to jest tak wielki talent, że, zwłaszcza jako kobieta, nie mogę nie mówić. paradoks baby "nie mogę ci powiedzieć, ale... tylko nie mów nikomu". z bratem sobie luźno gadamy. często i długo. albo rzadko i krótko. sto procent zrozumienia, nitka od serca do serca. oczywiście, w dzieciństwie tłukliśmy się na śmierć i życie, a nie na żarty. ganiałam go z siekierą, bo już miałam dość. raz mnie przytakerował do strychu i straszył wiertarką. ale ja go chciałam zabić cegłówką. niemniej, nie ma nikogo poza moją nabytą rodziną, którą sobie może nie własnoręcznie, ale samodzielnie urodziłam oraz niektórych poślubiłam, za kim wskoczę w ogień, w lód, w przepaść, z kogo zdjęłabym dżdżownicę, a może nawet i żabę, jak z mojego brata. kocham go miłością wielką. co w tym wypadku akurat nie ma znaczenia, ale wiem, że to przeczyta i będzie mu miło. ważne jest to, że dzwonimy zawsze z czymś. z radą, pytaniem, informacją, ciekawością, żartem.
dziś ja dzwonię z nowinami.
no co tam?
a, dwie sprawy mam. taką większą i taką mniejszą. taka mniejsza to ta, że znowu telewizja dziś u mnie była. tym razem polsat. robili materiał do wydarzeń. na święta.
aha. i to jest ta mniejsza. a większa?
odmówiłam grania w kanadzie.

no i tak sobie myślę czy mi się aby w dupie nie poprzewracało?

no nie wiem. walczcie o mnie, kraje i narody. telewizje, marcin tyszka i kuba wojewódzki. walczcie. a ja powiem nie-e. albo ta-ak. zależy czy kiedy spojrzę w oczy dziecku, które jest ze mną przy takiej rozmowie, ujrzę w nich radochę czy lęczek. 

zaś na pytanie pań z telewizji: nataszko, a kim będziesz jak dorośniesz? moja córka odpowiedziała: nataszką. 

czego jej z całej siły życzę.

7 komentarzy:

  1. No, po przeczytaniu czegoś takiego to ja mogę iść wreszcie spać :) I dobrze śnić.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... ja byłam starszą siostrą... i też byłam brutalna... (ale bez siekiery i cegłówki raczej)
    co tam będziesz po kanadzie się włóczyć! wiesz jak tam zimno! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak...w posiadaniu rodzeńsywa jest jakaś magia...
    Dzieci to mądre są. Nie skrzywione śwatem. Jakie to proste. Nataszka bedzie Nataszką. Sobą tak zwyczajnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matkojedyna - uwielbiam Cie, a odkrylam cie niedawno dzieki p.Annie Musze

    OdpowiedzUsuń
  5. A kiedy będziesz znowu w tiwi?

    OdpowiedzUsuń