wybrały my się do ludzi. do sklepu. do miasta.
stoimy my w drogerii słynnej na całą europę środkowozachodnią. dziecko szura koszykiem po podłodze z uwielbieniem i z dwoma deserami weń. matka zakazała rozparcelowywać, póki nie zapłacone. wtem matka dostrzega półkę z owocami i przekąskami bio, zdrowymi słodyczami i innymi cudowieństwami opakowanymi wyjątkowo nieatrakcyjnie dla dwulatki, jednak zajebiście wartościowymi dla alergicznej dwulatki.
matka nurkuje, wczytuje się, analizuje.
dwulatka czeka.
do czasu.
- mama, chodź.
- już, już.
- mama, chodź!
- już.
- mama!
- już!
- dobla. ja idę.
i poszła.
zarechotał sklep tysiącem se-erc.
:D:D:D
OdpowiedzUsuń