pisałam to pincet razy. moja dwuipółletnia natasza jest rozgarnięta, mądra i rezolutna, aczkolwiek nie wyrywna, jeśli chodzi o poznawanie ludzi w sposób sensoryczny. mówiąc wprost - byle komu piątki nie przybije. rezolutność mojej córki kazała jej zadać mi zadanie: "mama, narysuj (bo ona już mówi "r") mi o jak odcynnik, a potem pa jak pani analitycka". wniosek z tego prosty - dużo rozmawiamy, a ona wiele zapamiętuje. tłumaczę jej świat takim, jakim jest. spanie to spanie, a nie nyny, spacer to spacer, a nie dada, słodycze to słodycze, a nie ciuciu.
więc kiedy ostatnio usłyszałam: "mama, uśpis mnie?", to całe moje jestestwo krzyknęło w duszy: "nie!!!", bo uśpienie to uśpienie. galopada myśli zaprowadziła mnie do miejsca, w którym zalęgłam się, by jak najprościej wytłumaczyć jej co to jest eutanazja. chciałam jej powiedzieć, żeby nie myślała o śmierci, bo jest jeszcze mała i młoda, że przeżyje mnie i wszystkich, i takie banały, które się sadzi babciom na urodziny, jeśli się im uprzednio zadało pytanie "jak się czujesz, babciu?".
w ułamku sekund byłam w holandii i z powrotem, potem w centrum zdrowia dziecka i znów w domu, aż natasza skończyła wypowiedź: "tu mas plusaka i mi go daj, cała jestem zmęcona".
uff, ja też.
Ja tez jestem za mówieniem prawdy, a nie półprawdy, za mówieniem prosto z mostu, a nie owijania w bawełnę, ale matko jedyna z tą eutanazją, to chyba jeszcze chwilę przemilcz ;)
OdpowiedzUsuńpowiadasz...? ale ona sama zaczęła! ;)
Usuń