sobota, 24 sierpnia 2013

wesołe jest życie staruszka.

czy zastanawialiście się kiedyś ile lat ma maryla rodowicz? albo kayah? albo kafel? to znaczy krzysztof cugowski? albo grażyna torbicka? albo piotrek bałtroczyk? albo taki marcin wójcik? robert górski? no właśnie. oni od zawsze i na zawsze będą mieć tyle samo.
ludzie i szoł, i biznesu wyglądają zawsze jednako. nie starzeją się. no, może poza edytą górniak i krzysztofem ibiszem, którzy wręcz młodnieją, tak im praca służy. ja nie o tym, ja nie młodnieję, mnie praca nie służy, może dlatego, że aktualnie jak gdyby jej nie mam, ale zawsze miałam wrażenie, że się nie starzeję.
a przynajmniej nie aż tak, jak moje koleżanki i koledzy rówieśniczki i rówieśnicy.
takie to życie artysty, życie na walizkach, że się zapomina ile ma się lat, nie chodzi się każdego dnia do biura i nie trzeba się wbijać w garsonki, ani koków upinać. zakłada się kolorowe ciuchy, spodnie z opuszczonym krokiem, wycina się kłaki w dziwny sposób i już. przy czym w moim przypadku to akurat konieczność - muszę jakoś uwagę od twarzy odwrócić.
zawsze sobie myślę, że nie wyglądam na swoje lata, choć już dawno nikt mnie o dowód w sklepie nie prosił, prawda jest też taka, że od czasu, kiedy mam dzieci, to samo słowo "piwo" majaczy niewyraźnie na horyzoncie, o samym napoju nie wspominając. kiedy po pierwszym dziecku, po dwóch i pół roku abstynencji, postanowiłam wyjść wreszcie z przyjaciółką na piwo, ale nie tak, że śpimy u babci i ja wracam pod wpływem do domu, w którym śpi moje dziecko, bo dziecko się rano budzi i chce do mamy. a mama akurat się nie budzi, a w stanie jest takim, że też automatycznie chce do mamy (na marginesie dodam, że moja mama nie żyje - co akurat nie mijałoby się z prawdą, potrafię się doprowadzić do takiego stanu). chciałam normalnie, jak za dawnych lat, wyjść z domu i wrócić nad ranem. wyszłam, wypiłam 3 piwa, całą niedzielę krzyczałam na muszlę w wucecie, po czym się okazało, że znów jestem w ciąży. tak więc, kiedy przestanę karmić, to się chyba zaszyję, bo dzieci mam na razie dostatek. ale do brzegu. chodzi o to, że czuję się młodo, noszę się młodo, choć lata swoje mam, nie powiem. to znaczy powiem. 35. niby niedużo, ale mało też nie. no więc. czasem się człowiek cieszy, że w tych spodniach opuszczonych idzie z tymi dziećmi i wygląda jak ich niania, żeby nie powiedzieć siostra, bo mam naprawdę małe dzieci. a czasem by się tego szacunku dla starszej osoby już chciało - i miejsca żeby kto ustąpił, i jak do banku idzie, to żeby wiarygodnie wyglądał, a nie jakby nie miał zdolności kredytowej.
ponieważ wszechświat sprzyja mi ze wszech miar, to moje życzenie wszechświat przyjął, przetrawił i wypluł. otóż. przyjechali panowie heńkowie do pracy. do podcinania fundamentów, ocieplania domu i takich tam robót wymagających więcej siły fizycznej, niż intelektu, jak mniemam, a mniemać jedynie mogę, albowiem akurat siły fizycznej nie posiadam. no i jeden pan zobaczył w naszym domu gramofony. takie do grania na imprezach. zaciekawił się, obejrzał, zadziwił i do mnie - kołyszącej niemowlę jedną ręką, a drugą ręką głaszczącej dwuipółlatkę - rzekł uroczyście: "to męża czy syna?".
syna.
kurtyna.

2 komentarze:

  1. Ach, kiedy byłam w ciąży z Jagną miałam lat 28. Niby nie aż tak dużo ,ale chyba mało też nie... No i kiedyś mijała mnie starsza pani, która dostrzegłszy mój brzuch, rzekła : dziecko rodzi dziecko i splunęła mi pod nogi. No i ja wtedy sobie pomyślałam z satysfakcją, że jednak wciąż wyglądam młodo...

    Zaszyj się, zaszyj - gdy dzieci dostatek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zrobiłam raz doświadczenie socjologiczne będąc w ciąży z nataszką. raz założyłam sukienkę i płaszczyk i przejechałam się pksem, a raz dżinsy z opuszczonym krokiem, kurtkę i czapkę. to, że nikt mi nie ustąpił miejsca, to pikuś. ludzie mnie popychali i nie przepuszczali, kiedy chciałam wysiąść. sykali i patrzeli z pogardą. miałam naonczas 33 lata. ach.

      Usuń