wtorek, 12 lutego 2013

hormonogram.

w jednej chwili płaczę, a w drugiej... płaczę.
inne to łzy.
niemoc przemieszana z mocą.
brak sił, z nadsiłą. nadczłowiek. a taki mały.
mam córkę. mam drugie dziecko w drodze, chyba też córkę, jeszcze nie wiem.
wszystko inne jest nieważne. poza tatą tychże.
cudy, chodzące, gadające, niejedzące obiadu, kopiące, napinające matczyny brzuch.
kiedy w nocy słyszę "mama, do duziego" i kiedy tata przynosi płaczącą mynię, bo miała być mama, ale mama teraz nie może ("aha, bo klewetka dzidziuś ciągnie mamę w bziuch!"), kiedy wtulam się w nią, kiedy zanurza swoje dłonie w moje włosy, kiedy łapię swoimi dłońmi jej ciepłe, małe stópki, kiedy słyszę "mama, co lobisz?" o 4:38, to wiem, że żyję. wiem po co i dla kogo.
tęsknię za nią, choć jest obok.
myślałam, że mam jedno serce, że nie pokocham już tak jak nataszy nikogo, nikoguśko. a teraz krewetka dzidziuś, okruch nad okruchy, cud z numerem dwa trenuje bardzo, bardzo, by być pierwszym na świecie. nie wiem z kim się ściga, ale przemawiam do pępowiny. raz, raz, próba pępowiny. siedź tam sobie jeszcze, okruniu, siedź. mama powie kiedy wysiadka.
i choć jest mi ciężko, choć czarno coś dzisiaj widzę, to wystarczy uświadomić sobie, że miłość jest. że jedna leży w zmienionej, świeżej pościeli przytulona do barana i misia, druga zdziela mnie od wewnątrz kończynami przytulona do swojego ciepłego woreczka, a trzecia, największa, przyczynek wszelkiej miłości nie przytula się do nikogo, bo siedzę tu i ronię łzy nad swoim niepojętym szczęściem. 
hormony, przecież nie romantyzm.

2 komentarze:

  1. Laska... piszesz wspaniale. Przezywam od nowa swoje zycie. Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z powyższym oraz szczerze i ze zniecierpliwieniem czekam na książkę :)

    OdpowiedzUsuń