nie oglądam telewizji.
nie czytam wiadomości.
nie słucham radia.
z instytucji typu facebook dowiaduję się w sposób przypadkowy o tym, co pseudonajważniejszego dzieje się w tym kraju.
wkurwiam się na polskę.
w dupie mnie ma, a ja ją.
wkurwiam się na marię peszek, bo pewnie jak będzie wojna to pójdę w bój. jak moi pradziadowie. wprawdzie nie na rowerze z bagnetem, ale starym mondeo w pizdu, byle dalej.
nie wiem czy dalej jest lepiej, ale może nie potrzeba mi lepiej, tylko inaczej, parafrazując poetę.
jak można być wykształconym, pracowitym, zatrudnionym i a. nieposiadającym pieniędzy na godne, powtarzam godne, a nie ponad stan życie, czy też b. nie widywać się z dziećmi, które się ma wychować?
w dupie mam ten kraj. nie, nie pójdę walczyć. w dupie mam, że o moim dziadku pisano w encyklopedii. w dupie mam, że pradziad koniem jechał dwa tygodnie na kongres wiedeński walczyć o polskość. że założył pierwszą polską szkołę. a ta szkoła teraz ma trzy godziny religii, religii, która jest jedna jedyna i niepodważalna, na której dzieci nie dowiedzą się co to jest islam, a co buddyzm, szkoła, która rozpierdala biblioteki, bo po co, skoro dzieci i tak nie czytają. nie kupię dziecku książki, bo mi nie starczy pieniędzy, jak tak dalej pójdzie. będę kraść, bo co mi pozostaje. tak oto krąg się zamyka. polactwo, złodziejstwo, kombinatorstwo.
jak dobrze, że wywaliłam telewizor.
jak dobrze, że mnie mdli na wiadomościach.
spierdalaj, polsko. w obecnej formie nie jesteś mi potrzebna.
magister frustracji z aspiracjami do profesury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz