piątek, 28 grudnia 2012

cudownaś, o jogini!

wymyśliłam sobie kiedyś żart, że dopóki dziecko jeździ w głębokim wózku, matka jego jest w głębokiej dupie. szwagier męża, jednocześnie będący posiadaczem dwojga dzieci, uświadomił mi, że żart nie jest śmieszny. otóż jest. otóż mam nadzieję, że będzie mnie bawił, kiedy będę powozić drugie dziecko w głębokim wózku, pierwszym zajmując się wzorowo, zadbana, wyspana i nieznacznie tylko sfrustrowana. że dziecko mniejsze będzie spało, bo starsze to już na pewno, że cycki nie będą boleć, ani pękać, kolki ominą nas szerokim łukiem, lato będzie łaskawe na tyle, że starszyźnie otworzę drzwi, a maliznę wypchnę w rzeczonym wózku na powietrze, sama zaś oddam się ablucjom i przyjemnościom typu prysznic, obcięcie paznokci i ugotowanie obiadu. a także lekturą. tak będzie, przecież.
tymczasem dokonuję ekwilibrystyki na miarę w moim wszechświecie niespotykaną.
młoda matka zamienia się instynktownie w joginkę. wywlec cyc w sposób na tyle subtelny w miejscu publicznym, by nie obrzydzić pruderyjnego społeczeństwa, to jest sztuka. można oczywiście cyc wywlec ujściem mleczarni jeno, ale oznacza to albo zalanie mlekiem odzienia, a komu kiedykolwiek wykipiało choćby krowie mleko wie, czym to pachnie, albo dziecka, ale to nie nowina, lub też danie dziecku do pocysiania kawałka wełny/bawełny - zależy od pory roku w co się matka aktualnie przyodziała. malec się nie naje, matkę jedyną będzie boleć, no i sweter się sfilcuje w miejscu kłopotliwym. na przykład na ławeczce przy uczęszczanej alei. sztuka, mówię.
dalej. odkładanie śpiącego niemowlaka do łóżeczka, by był samodzielny i nie nauczył się zbyt prędko, że 160 cm ludzkiego łóżka między rodzicami należy tylko do niego, oznacza dla matki nieustanną jogę. od dwóch lat przytulam dziecko na psa z głową w dół. wszystko jest wspaniałe, tylko od czasu, jak łóżeczko jest na najniższym poziomie, mam na łydkach zakwas stulecia. próbowałam wisieć na poręczy, ale poręcz jest nieporęczna, a łapy mam ka krótkie, żeby jeszcze nieustannie kłaść dziecko o temperamencie wańki-wstańki.
poszłam po rozum do głowy i wymontowałam szczebelki, jak pan bóg przykazał, chociaż na forum przeczytałam, że nigdy w życiu i że teraz to dopiero pożałujesz. pożałowałam jedynie siebie, że tak długo byłam głupia i musiałam rozmasowywać pręgę pod żebrami (aaa, to dlatego żebrowski zagrał w pręgach). jogę opanowałam do tego stopnia, że w szczebelki włażąc do połowy tulę dziecko zupełnie, jakbym leżała koło niego (rozciągam się jak kot, który kiedyś się zasrał i musiałam mu umyć tyłek, więc wsadziłam go do umywalki. tyłek, bo przód kota dotkliwie drapał mnie w całe plecy oraz mój własny tyłek, albowiem kot się jakimś cudem rozciągł). mam taką wprawę, że potrafię się przepleść między szczebelkami łóżeczka jak falista pleksa na balkonie.
cóż z tego, że jestem przecudowna, jak jestem w ciąży i już mi ciasnawo w dziurze przewidzianej na niemowlaka. dziś na ten przykład zaklinowałam się do tego stopnia, że wstałam z łóżeczkiem osadzonym na talii niczym barokowa baba przed założeniem sukni. tylko, że one miały stelaż na dupę. ponieważ od myślenia spuchł mi łeb - na jedno wychodzi.
decyzja zapadła. dziecko musi dostać dorosłe łóżko, bo od tej jogi to matka jedyna ma za duży spokój. a małe łóżeczko dostanie drugas, ja nie będę się dopasowywać do dwóch łóżeczek, ja już mam wyżłobienia w talii na te szczebelki.
czego i państwu życzę.

8 komentarzy:

  1. a ja się popłakałam widząc tę babę barokową :D:D:D O Żebrowskim nie wspomnę :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się popłakałam, jak się wyłuskiwałam z tego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "sama zaś oddam się ablucjom i przyjemnościom typu prysznic, obcięcie paznokci i ugotowanie obiadu. a także lekturą. tak będzie, przecież." - OCZYWIŚCIE :)

    OdpowiedzUsuń
  4. popłakałam się ze śmiechu czytając o myciu kociego zadka hahaha:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to bardzo nieładnie, bo mnie bolało :) ale kota bardziej, bo w godność ;)

      Usuń
  5. widzę że nie tylko ja się popłakałam, oryginalna nie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiecie jak trudno jest nie popłakać się ze śmiechu w autobusie pełnym malkontentów jadących do pracy :)

    OdpowiedzUsuń