wzięłam się jednak za sprzątanie. i to wściekłe. nie będzie mi tu żaden ani bogaty, ani ubogi krewny w duchu nic myślał, ani kiwał głową z politowaniem czy czymkolwiek innym, co tam se krewny za pomocą mojej głowy w swojej uroił.
sprzątanie wściekłe polega na myciu okien w liczbie dwunastu, praniu całego domu, ręcznie, nożnie, automatycznie. na odkurzaniu wszystkiego, przesadzaniu kwiatów, wymiataniu kątów, likwidowaniu gniazd pajęczych razem z pajęczym holokaustem za pomocą miotły, szmaty i bezlitości.
wzięłam się i już.
dziecko przecudownie biegało za mną stojąc w otwartych mytych oknach z radosnym piskiem: uciekamy, bo zimno! przecudownie nie oddalało się zanadto od pieca, kiedy matka jedyna dokładała doń, nie dziecka, na szczęście. generalnie cud, miód i orzeszki.
dziecko jest na tyle cudowne, że przed momentem przyszło do mnie z odkręconą buteleczką i informacją, że natasza smaruje.
posmarowała. podłogę. drewnianą, nową, sosnową, lakierowaną podłogę.
gencjaną. piochtaniną. fioletem.
wesołych świąt. nasze będą fioletowe. te, jak i kolejne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz